Srebrna medalistka olimpijska z Turynu pobiegła w sobotę po profesorsku. Bardzo dobrze rozłożyła siły, ale nie tylko to zdecydowało o sukcesie. "Miałam znakomicie posmarowane narty. Muszę przyznać, że rzeczywiście trudno było dopasować w sobotę smary. Spadł świeży śnieg, temperatura wynosiła minus 10 stopni Celsjusza" - wyliczała Kowalczyk.

Sporo też zawdzięcza kolegom z reprezentacji. "To rzeczywiście była sztuka przygotować tak narty. Ale, żeby dać mi znakomicie posmarowane narty, chłopcy testowali je od piątej rano" - pochwaliła polska narciarka.

Reklama