Martin wyprzedził o sekundę Holendra Wouta Poelsa oraz o cztery Włocha Marco Marcato i najlepszego z Polaków - Przemysława Niemca (Lampre-ISD). W małej grupce przyjechali Paweł Cieślik z reprezentacji Polski, który był ósmy, jeden z bohaterów etapu Marek Rutkiewicz (CCC Polsat Polkowice) - trzynasty, a tuż za nim kolejny zawodnik reprezentacji - Bartosz Huzarski. Dopiero w kolejnej grupce znalazł się dotychczasowy lider Słowak Peter Sagan.

Reklama

W klasyfikacji generalnej przewaga Martina jest jednak minimalna - tylko trzy sekundy nad Saganem i Włochem Marco Marcato. Wyścig nie jest więc rozstrzygnięty. W sobotę zakończenie rywalizacji w Krakowie.

Na etap wokół Bukowiny Tatrzańskiej czekano od początku wyścigu. Niektórzy eksperci oceniali, że jest najtrudniejszy w historii Tour de Pologne. Najdłuższy dystans - ponad 207 kilometrów, jedenaście górskich premii - wszystkie najwyższej kategorii, w tym cztery w Gliczarowie Górnym, po stromej, wąziutkiej drodze. Walka zapowiadała się pasjonująco.

Przy trasie ustawiły się tłumy kibiców i wielu cykloturystów, których blisko tysiąc startowało kilka godzin wcześniej w amatorskim Tour de Pologne. Były fan-kluby polskich zawodników: Marka Rutkiewicza, Bartosza Huzarskiego, Przemysława Niemca, Michała Gołasia i innych. Byli też Słowacy z narodowymi flagami, dopingujący Petera Sagana.



Wbrew czwartkowym prognozom meteorologicznym zapowiadającym deszcz, na starcie świeciło słońce. Zawiedziony tym był Marek Rutkiewicz. "Moją silną stroną są zjazdy, a deszcz mi nie przeszkadza. Nie ukrywam, że liczyłem, że będzie padać. Moje szanse by wzrosły, bo dla wielu zawodników szybki zjazd po mokrej szosie jest zbyt ryzykowny. Dla mnie nie" - mówił kolarz ekipy CCC.

Pierwsza poważna ucieczka uformowała się po 20 kilometrach. Od peletonu odjechało najpierw sześciu, potem czterech kolarzy, każdy z innej ekipy. W połączonej grupie znalazło się dwóch Polaków: Michał Gołaś z holenderskiego zespołu Vacansoleil i Jacek Morajko z CCC. Przewaga uciekających stopniowo rosła, osiągając maksymalnie pięć i pół minuty.

Reklama

Peleton nie forsował tempa, a Gołaś wygrywał premię za premią i zapewnił sobie zwycięstwo w klasyfikacji górskiej oraz specjalną nagrodę finansową w wysokości 15 tys. złotych. Ucieczka była jednak skazana na niepowodzenie, gdy peleton przyspieszył. Ostatni z uczestników akcji - Austriak Thomas Rohregger został doścignięty 26 km przed metą.

Prawdziwe ściganie zaczęło się na ostatnim podjeździe na Gliczarów. Stawkę rozerwał bardzo mocnym atakiem Martin, ale fantastycznie skontrował go Rutkiewicz, wykorzystując swoje umiejętności na zjazdach i ...deszcz, który rozpadał się na jego "życzenie". Kolarz z Olsztyna uzyskał kilkanaście sekund przewagi, ale - tak jak przed rokiem i niemal w tym samym miejscu - gdy do mety zostały dwa kilometry, doścignęła go topniejąca czołówka.

Martin wykrzesał jeszcze resztkę sił na ostatni atak - 200 metrów przed "kreską", na który rywale już nie odpowiedzieli. Nie spodziewał się jednak, że sięgnie również po żółtą koszulkę. Sagan, jadący na etapie bardzo czujnie, opadł z sił i przyjechał 13 sekund za zwycięzcą.

"Dałem z siebie wszystko, ale to nie wystarczyło. Niestety, znów będę poza podium. Strasznie żałuję" - mówił na mecie Rutkiewicz, który w klasyfikacji generalnej jest dziesiąty. Wyżej od niego plasuje się Huzarski - na siódmej pozycji.