Podopieczni trenera Bogdana Wenty w LM zagrają po raz trzeci z rzędu. Jako mistrz Polski wystąpi też w niej Wisła Płock.

Vive Targi: Marcus Cleverly, Sławomir Szmal - Piotr Grabarczyk 1, Michał Jurecki 5, Grzegorz Tkaczyk 4, Mariusz Jurasik 1, Denis Buntic 6, Bartłomiej Tomczak 6 oraz Rastko Stojkovic 4, Uros Zorman, Mateusz Zaremba 1, Thorir Olafsson 2, Tomasz Rosiński 2;

Reklama

Rhein-Neckar: Goran Stojanovic, Henning Fritz - Uwe Gensheimer 10, Zarko Sesum 3, Karol Bielecki 2, Robert Gunnarsson 1, Krzysztof Lijewski 5, Patrick Groetzki 7 oraz Andy Schmid 2, Oliver Roggisch, Michael Muller.

Kary: Vive Targi - 6, Rhein-Neckar - 10 minut. Sędziowie: Matija Gubica i Boris Milosevic (Chorwacja). Widzów: 4200 (komplet).

Oba zespołu stworzyły wspaniałe widowisko stojące na wysokim poziomie, pełne zaciętej gry, emocji, momentami nawet dramatyzmu. Szczególnie w końcowych minutach regulaminowego czasu gry, gdy trwała wymiana bramka za bramkę.

Reklama

Dobrym duchem kieleckiego zespołu był znów Sławomir Szmal, który wszedł do bramki w drugie połowie i dal pokaz skuteczności, broniąc kilka piekielnie mocnych strzałów.

Dogrywka zaczęła się pomyślnie dla Vive Targi. Gospodarze uzyskali dwubramkową przewagę, która okazała się decydująca. Zmęczeni piłkarze coraz bardziej odczuwali trudy meczu, wiele było nerwowości i nie obyło się bez interwencji sędziów oraz sztabów medycznych. Brakowało sił na szybkie ataki i pomysłowe akcje pod bramkę rywali.

Reklama

Pół minuty przed końcem dogrywki po indywidualnej akcji Michała Jureckiego było 32:30. Jednak chwilę później sędziowie ukarali go odesłaniem na ławkę, a po kilku sekundach to samo spotkało Islandczyka Thorira Olafssona. Mimo usilnych starań gości, wynik się jednak nie zmienił. Radość kielczan i ogłuszająca feta dla bohaterów spotkania.

"O sukcesie zdecydowało uzyskanie przewagi na początku dogrywki, a później uważne pilnowanie korzystnego wyniku. Piłkarze niemieckiego zespołu goniąc rezultat musieli grać szybko, decydować się na zagrania, w których przeważnie popełnia się błędy. Za to nasi doświadczeni zawodnicy, których w tym okresie trener Bogdan Wenta wpuścił na boisko, nie zawiedli. Zachowali zimną krew, nie napalali się. Mimo iż ostatnie sekundy graliśmy w osłabionym składzie, nie daliśmy sobie strzelić gola" - powiedział po meczu rozradowany drugi szkoleniowiec Vive Targi Tomasz Strząbała.