Rana przy łokciu prawej ręki okazała się na tyle głęboka, że lekarze założyli kolarce siedem szwów. Na szczęście srebrna medalistka igrzysk w Pekinie nie złamała kości.
Maja najechała z dużą prędkością na krótki, kamienisty zjazd i wtedy nastąpiła wywrotka. Wyglądało to bardzo groźnie. Nie mogła się podnieść o swoich siłach. Przewieźliśmy ją do szpitala - powiedział PAP szef ekipy CCC Polkowice Grzegorz Dziadowiec, który był naocznym świadkiem wypadku.
Szczęście w nieszczęściu, że nie doszło do złamania kości, bo wtedy byłaby konieczna dłuższa przerwa. A tak Maja już jutro wznowi treningi na rowerze stacjonarnym. W sobotę przejdzie badania w Krakowie, a w niedzielę lub w poniedziałek polecimy na zgrupowanie do Sierra Nevada - dodał Dziadowiec.
Sama Włoszczowska opisała wypadek na facebooku następująco: Poniosło mnie na stromym, ale dość prostym zjeździe i tajemnicze "coś" rozcięło mi przedramię. Na szczęście kości całe, skończyło się na ośmiu szwach (w rzeczywistości było ich siedem - PAP), więc mogę trenować. Zmianom ulegną natomiast plany startowe na najbliższy weekend. Ręka musi chwilę odpocząć.
Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska z Pekinu w kolarstwie górskim, jest jedną z największych polskich nadziei w igrzyskach w Londynie. W 2010 roku została mistrzynią świata, a przed rokiem w szwajcarskim Champery zdobyła srebrny medal.