Swift, który z powodzeniem ściga się zarówno na szosie, jak i na torze, wyprzedził Włocha Elię Vivianiego (Liquigas) oraz byłego mistrza świata Belga Toma Boonena (Omega Pharma-Quick Step).
W klasyfikacji generalnej Moreno Moser nadal ma przewagę czterech sekund nad Michałem Kwiatkowskim (Omega Pharma-Quick Step). Obaj na ostatnich kilometrach przeżyli nerwowe chwile. Po wielkiej kraksie w peletonie zostali z tyłu i musieli ścigać czołową grupę, do której dołączyli z najwyższym trudem.
W kraksie ucierpiał m.in. lider reprezentacji Polski Marek Rutkiewicz, który w ten pechowy sposób definitywnie stracił szansę na wysoką lokatę w wyścigu.
Nic nie zapowiadało tak dramatycznej końcówki. Przez długie godziny najdłuższego etapu z Wałbrzycha do Opola (239,4 km) niewiele się działo.
Już na pierwszych kilometrach ruszyło do ataku czterech zawodników: Łukasz Bodnar i Damian Walczak z reprezentacji Polski, niezwykle waleczny w ubiegłorocznym Tour de Pologne Adrian Kurek z ekipy Utensilnord oraz Włoch Diego Caccia z zespołu Farnese Vini.
Nikt ich nie gonił. Przewaga błyskawicznie rosła, osiągając dziewięć minut. W nagrodę Polacy i Włoch zgarnęli premie: specjalną w Złotym Stoku wygrał Walczak, a lotne w Paczkowie, Prudniku i Krapkowicach - Bodnar, który zapewnił sobie dziewięć sekund bonifikaty i czerwoną koszulkę najaktywniejszego. Skromniejszy łup przypadł Kurkowi i kolarzowi z Włoch.
Peleton co jakiś czas pokazywał swoją siłę, przyspieszał i szybko zmniejszał straty, a potem znów zwalniał, jakby bawiąc się z uciekającymi w kotka i myszkę. Akcja trzech Polaków i Włocha była skazana na niepowodzenie.
Pierwszy doszedł do tego wniosku doświadczony Łukasz Bodnar. Po zgarnięciu premii w Krapkowicach przestał dawać zmiany towarzyszom ucieczki i wkrótce został doścignięty. Pozostali jeszcze przez pewien czas utrzymywali prowadzenie, korzystając z kolejnej drzemki peletonu.
Najdłużej stawiał opór Diego Caccia. Zwyciężył na jedynej premii górskiej w Chrząszczycach, po której samotnie kontynuował ucieczkę i ostatecznie skapitulował 6 km przed metą.
Decydujące okazały się ostatnie cztery kilometry. W peletonie doszło do brzemiennej w skutki kraksy. Część kolarzy, którzy zostali z tyłu, jak Moser i Kwiatkowski, zdołało doścignąć czołówkę, ale sporej grupie to się nie udało.
Oprócz Rutkiewicza, w środę z marzeniami o dobrym wyniku w wyścigu pożegnali się m.in. najlepszy z Polaków przed rokiem Bartosz Huzarski (był wtedy siódmy), "czarny koń" reprezentacji Paweł Cieślik oraz Przemysław Niemiec.