Mecz Roddicka z Federerem zapowiadano jako spotkanie facetów w czerni - obaj weszli tej nocy na kort w strojach o nietypowym dla tenisa kolorze. W jednym z najbardziej oczekiwanych spotkań turnieju, na oczach 23 tysięcy widzów, w większości swoich rodaków, Roddick miał wziąć odwet za zeszłoroczny finał. I za 13 innych przegranych meczów z Federerem.

W elegancji ruchów i ubioru Federer bił Roddicka na głowę. Ale na korcie był od niego tylko trochę lepszy. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie miał już innego wyjścia - w tie-breakach. Przez dwa pierwsze sety głodna emocji publiczność nie doczekała się przełamania (Roddick miał jedną okazję, ale jej nie wykorzystał). Mogła za to oglądać tenis na najwyższym poziomie. Piłki po serwisach Roddicka osiągały szybkość 225 km na godz., ale Federer jakimś sobie tylko znanym sposobem był w stanie je odebrać. Kiedy już wydawało się, że ostatni set potoczy się według tie-breakowego scenariusza, Federer przełamał podanie rywala na 4:2 i zakończył mecz, tak jakby się dokądś spieszył.

Już tylko dwa zwycięstwa w Nowym Jorku dzielą Szwajcara od dwóch rekordów ery open - czwartego z rzędu tytułu US Open i premii w wysokości 2,4 mln dol. W półfinale Szwajcar zmierzy się Nikołajem Dawydienką. "Mamy przynajmniej Venus" - westchnęła pewna Amerykanka, opuszczając korty na Flushing Meadows. W pierwszym meczu sesji nocnej starsza z sióstr Williams pokonała Jelenę Jankovic i awansowała do półfinału. Tam już czeka na nią Justin Henin, która wygrała z Sereną. "Bardzo mi smutno, kiedy widzę moją małą siostrę pokonaną, dlatego zagram dla niej najlepiej, jak potrafię" - obiecała Venus.



Reklama