W piłce jest jak w polityce - żeby coś osiągnąć, trzeba się bardzo napracować. Na boisku nie ma miejsca dla mięczaków i obiboków. Dlatego też premier Donald Tusk lubi sprawdzać formę swojej drużyny w prawdziwych meczach. Odpowiednie przygotowanie kondycyjne, zaangażowanie, ale przede wszystkim serce do gry - to podstawa.

Reklama

Tak w rządzie, jak i na murawie Tusk gra pierwsze skrzypce. Dyryguje kolegami, obmyśla taktykę i gani tych, którzy nie przykładają się do pracy. A sam kapitan jest jak wino - im starszy, tym lepszy. A w obecnym sezonie, jak wiemy, lider PO osiągnął szczytową formę. Jego polityczni i sportowi kompani muszą więc dostosować się do narzuconego tempa gry. Tak jak zrobił to wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna - pisze "Fakt". Pod czujnym okiem kapitana Tuska "gryzł trawę" podczas niedawnego treningu drużyny PO na warszawskim stadionie Polonii. W ministra wstąpiły nowe siły, a na boisku dwoił się i troił.

Tusk, jak na prawdziwego lidera przystało, nie pozwolił jednak żadnemu swojemu zawodnikowi popadać w samozadowolenie. W dresie i ciepłej czapie na głowie rozstawiał swoich trenujących kolegów po boisku. Z całą pewnością podobny surowy dryl panuje na posiedzeniach jego rządu. Z taką dyscypliną jego team może odnieść sukces. W końcu trening czyni mistrzów - twierdzi "Fakt".