"Naszym atutem jest Wiedeń. Stadion Ernsta Happela to największy obiekt turnieju, a my zagramy tam wszystkie mecze grupowe. Zobaczycie jak 50 tysięcy Austriaków pcha nas do wycieńczającej walki przez 90 minut" - prorokuje były gwiazdor austriackiej reprezentacji Andreas Herzog, który na Euro 2008 będzie pełnił funkcję ambasadora.
Były gracz Bayernu Monachium i Werderu Brema chyba jednak dokładnie nie śledził ostatnich wyników Austriaków. Jego rodacy pod wodzą Josefa Hickersbergera spisują się słabo (dziwne, bo to utalentowany trener - z reprezentacją Austrii awansował na mistrzostwa świata w 1990, a z Rapidem Wiedeń do Ligi Mistrzów). W 2007 roku rozegrali 12 meczów. Wygrali tylko dwukrotnie - z Japonią po karnych i z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Przegrali m.in. z Kanadą i Wenezeulą. Ulegli Chorwatom aż 1:4, z którymi 8 czerwca zadebiutują w mistrzostwach Europy.
Hickersberger objął kadrę w 2006 roku i od szefów federacji dostał zadanie wydobycia rezprezentacji z głębokiego kryzysu. Od występu na mundialu we Francji w 1998r. Austriacy przegrywali bowiem kolejne eliminacje (w 2005 roku przegrali dwukrotnie z Polską - 1:3 i 2:3) i w rankingu FIFA stoczyli się aż na 91. miejsce.
"Stranzl, Pogatetz, Aufhauser i kapitan Ivanschitz, to liderzy zespołu. Swoim doświadczniem powinni pomóc naszym młodym wilkom, którzy na mistrzostwach świata do lat 20 zajęli czwarte miejsce" - stwierdza Herzog. Tyle tylko, że takie nazwiska jak Prodl, Kavlak, Harnik czy Hoffer w Europie jeszcze nic nie znaczą. Tym bardziej, że w reprezentacji seniorów rozegrali w sumie 7 meczów.