W 61. minucie kapitan Wisły zderzył się z Michałem Stasiakiem. Upadł na ziemię i długo nie mógł wstać o własnych siłach. Na szczęście ani na chwilę nie stracił przytomności, jednak czoło praktycznie pękło na pół. W szpitalu piłkarzowi założono siedem szwów. Badanie tomografem wykluczyło wstrząs mózgu. Piłkarz Zagłębia zakończył mecz jedynie z dużym guzem z tyłu głowy.

Reklama

Dla Głowackiego taki wypadek to żadna nowość. Piłkarz już kilkakrotnie rozbijał łuk brwiowy i na boisku zalewał się krwią. "Pamiętam, że na boisku szyłem go już dwa razy" - wspomina doktor Wisły Mariusz Urban.

Łącznie "Głowa" rozbijał... głowę już siedmiokrotnie. Pierwszy raz wtedy, gdy był jeszcze zawodnikiem reprezentacji olimpijskiej. Przez te wypadki wygląda jak rasowy bokser, który ma za sobą kilkanaście ciężkich walk.