Nasi kierowcy już są bezpieczni. Uciekli z zagrożonego terenu. "Z tego co wiem, spływali rzeką łódkami, w deszczu cały czas. Są trochę pogryzieni przez komary, ale zadowoleni" - powiedziała RMF FM Katarzyna Wilkowiecka z polskiej ambasady w Kuala Lumpur. W dżungli pozostaną samochody. Załogi wrócą po auta, gdy tylko przestanie padać.
Jak powiedział radiu RMF wczoraj Marek Makedoński, pomysłodawca i założyciel grupy Extreme Team, który do Malezji pojechał jako członek ekipy wspomagającej polskich rajdowców, wszystkiemu winni są organizatorzy rajdu, którzy nie monitorowali pogody i wprowadzili rajd głęboko do dżungli.