W meczu z Górnikiem Zabrze młody legionista zanotował prawdziwe wejście smoka. Pojawił się na boisku w 84. minucie, a już trzy minuty później szalał ze szczęścia, bo zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach klubu z Łazienkowskiej. "Po meczu długo nie wierzyłem w to, co się stało. Nie docierało do mnie, że spiker mówi, że strzeliłem gola, a kibice skandują moje nazwisko. Dopiero w szatni, po prysznicu, zdałem sobie sprawę, że piłka po moim strzale wpadła do siatki" - wspomina szczęśliwy legionista.
Zaraz po ostatnim w tym roku spotkaniu ligowym Rybus pojechał na urlop do rodzinnych Szamotuł. Ale nawet w domu nie ma spokoju. "Co chwilę ktoś do mnie dzwoni: telewizja, byli trenerzy. Nagle zacząłem dostawać mnóstwo SMS-ów z gratulacjami! To dla mnie całkiem nowa sytuacja" - przyznaje "Ryba".
Kiedy jeden z najzdolniejszych piłkarzy w Polsce wychodzi na boisko, robi wszystko, by grać jak Argentyńczyk Leo Messi. "Kilka lat temu wzorowałem się na Ronaldo. Ale Messi to po prostu piłkarski geniusz i marzę, by grać tak jak on" - zdradza nam wychowanek Pelikana Łowicz.
Niewiele brakowało, a Rybus latem wyjechałby za granicę, nie mając na koncie nawet jednego meczu w polskiej lidze. "Do Legii miałem przyjść już w czerwcu, ale załapałem się na tygodniowe testy w Wolfsburgu. Trenowałem z pierwszą drużyną, jednak dwa dni przed końcem okienka transferowego podjąłem decyzję, że chcę grać w Legii. Wybrałem Warszawę i nie żałuję" - wyjaśnia.
Od niedzieli piłkarze Jana Urbana są na miesięcznych urlopach. Ale nawet w wolne dni "Ryba" nie rozstaje się z piłką. "Przecież nie będę leżał w łóżku i rozmyślał o golu, którego strzeliłem Górnikowi. Trener Ryszard Szul dał mi dokładną rozpiskę, co robić, żeby utrzymać formę. Zamierzam chodzić na basen i siłownię" - zapowiada piłkarz. I zapewnia, że sukces ani trochę go nie zmieni. "Jestem skromnym chłopakiem. Nie mam nawet dziewczyny. Będę ciężko pracować, żeby pokazać, na co mnie stać" - dodaje.