Polski napastnik ma ostatnio problemy w klubie. Razem z Grzegorzem Rasiakiem siedzi na ławce rezerwowych, podczas gdy w ataku gra para: Brad Wrights-Philips - Stern John. "Nie sądzę, żeby do końca roku cokolwiek się zmieniło. W tej chwili oni mają ogromny kredyt zaufania u trenera. Nieważne, czy strzelają gole, czy nie. Ale do końca sezonów jest jeszcze sporo meczów. Jestem pewien, że dostaniemy jeszcze swoją szansę" - mówi "Sagan", który miał znakomity początek w Southampton. Wiosną w 13 meczach strzelił 10 goli.

"Anglicy mówili wtedy, że ja gram, jakbym był na Wyspach już dziesięć lat. Myślę, że to jest idealna liga dla mnie. Trzeba ostro walczyć, rozpychać się łokciami. To jest coś, co lubię".

Reklama

Ostatnio sporo mówiło się o powrocie Saganowskiego do Legii Warszawa. "Zadzwonił do mnie Mirosław Trzeciak i zapytał, co myślę o takim rozwiązaniu. Na razie jeszcze to nie wchodzi w grę. Dopiero podpisałem kontrakt na dwa i pół roku. Chcę jeszcze zostać na Zachodzie. Chcę zagrać w Premiership! Gdybym wrócił do Polski tylko dlatego, że akurat siedzę na ławce, ludzie pomyśleliby, że wracam jako przegrany. A tego nie chcę" - twierdzi Saganowski.

Piłkarz uważa, że jego marzenie może się spełnić już w przyszłym sezonie. "W tej chwili zespół traci do strefy play-off zaledwie cztery punkty. Ostatnio gramy lepiej. W poprzednim sezonie mieliśmy znakomitą końcówkę. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?" - zastanawia się.

Saganowski zapowiada, że chce się teraz skupić na odzyskaniu miejsca w składzie Świętych. "W tej chwili mistrzostwa Europy nie są dla mnie priorytetem. Oczywiście, chcę pojechać na finały, ale nie będę stawał na głowie, żeby to zrobić. Najważniejsze, żebym znów grał regularnie w Southampton. Bez tego i o reprezentacji nie mam co myśleć" - kończy piłkarz.