Kobieta spełniła ostatnią wolę męża. "Nie mogłam uśmierzyć jego bólu, nie mogłam usunąć guza, który go zabijał, ale wiedziałam, że akurat TO mogę dla niego zrobić" - wyznała pani Desrosiers.

Wdowa ubrała ciało nieboszczyka przed kremacją w koszulkę Pittsburgh Steelers. Na nagrobku kazała wygrawerować logo drużyny. Symboliczną garstkę prochów Desrosiersa złożyła do małej urny i kilka miesięcy po jego śmierci, w swoje 60-te urodziny, pojechała do Pittsburgha na stadion - pisze serwis zczuba.pl.

Co ciekawe Richard Desrosiers mieszkał w Exeter - amerykańskim mieście, w którym wszyscy dopingują New England Patriots. Nie kibicował Pittsburghowi z przekory. Po prostu w młodości zakochał się w tej drużynie i tak pozostało, miejscowy patriotyzm go nie obchodził. Przez całe życie zbierał pamiątki związane ze Steelers, prowadził bardzo sumiennie dokumentację na temat wyników drużyny i nawet gdy zachorował na raka, losy teamu w wielkim stopniu zajmowały jego uwagę.

Reklama