Brazylijski golkiper rossonerich po fatalnym błędzie w niedzielnych derbach Mediolanu nie ma czego szukać w klubie Silvio Berlusconiego. Dida znalazł się w ogniu krytyki. W internecie pojawiła się nawet petycja z prośbą o wyrzucenie go z drużyny i danie szansy gry trzeciemu bramkarzowi, kupionemu latem Marco Storariemu.
Na forach Milanu kibice zamieszczają rozpaczliwe opinie: „Dida! Co? Ciao!!!”, „To była miłość, ale złamałeś nam serce”, lub „Bardziej wolimy, żeby Berlusconi kupił nam Freya niż nawet Ronaldinho!”. Właśnie Francuz z Fiorentiny jest najpoważniejszym kandydatem do zastąpienia Didy w bramce. Problemem może być tylko długość kontraktu Freya, który z klubem z Florencji związany jest do konća czerwca 2010 roku. Włoskie media podpowiadają mu, żeby wykorzystał życiową szansę i skusił się na transfer. Nawet jeżeli miałby skorzystać z prawa Webstera.
Obsada bramki rossonerich już od dwóch lat jest bardzo gorącym tematem na Półwyspie Apenińskim. Do tej pory Dida uciekał spod pręgierza, bo Milan wygrywał w rozgrywkach europejskich. Udało mu się nawet wynegocjować nowy kontrakt, wiążący go z klubem aż do 2010 r. W Serie A jednak to w dużej mierze wskutek jego koszmarnych błędów rossoneri mogą walczyć tylko czwartą pozycję.
Po przegranych derbach skończył się parasol ochronny. Dida nie może już liczyć na słowa otuchy nie tylko ze strony wieprezydenta Adriano Gallianiego, ale i trenera Carlo Ancelottiego. Swoje do zrobienia ma także Berlusconi, który na początku roku nie zdecydował się wydać pieniędzy na Gianluigiego Buffona. Teraz ma być inaczej.
"Z bramkarzy grających za granicą zdecydowanie największe szanse ma Boruc. Mówi się, że Polak w nowym klubie będzie chciał zarabiać dużo więcej niż w Celtiku. Dla Milanu pieniądze nie są problemem. Dida zarabia rocznie cztery miliony euro, więc dla Boruca na pewno starczy" - powiedział DZIENNIKOWI Carlo Laudisa z „La Gazzetta dello Sport”.