"To była nasza ostoja, nasz „Kolos”. Wkrótce za nim zatęsknimy" - powiedział o Jarosławie Fojucie menedżer Luton Town Kevin Blackwell. We wtorek Polak rozegrał ostatni mecz w barwach trzecioligowej drużyny. Dostał owację na stojąco. Teraz musi wracać do Premiership, do Boltonu. Menedżer Wanderers Gary Megson nie może się go już doczekać.

Reklama

"Łezka w oku mi się zakręciła, gdy ludzie wstali z miejsc i zaczęli mnie oklaskiwać. Uświadomiłem sobie, że te cztery miesiące, jakie spędziłem w Luton, były najlepsze w mojej karierze. Jestem o wiele lepszym piłkarzem niż byłem ponad pół roku temu, gdy grałem w rezerwach Fulham" - powiedział DZIENNIKOWI Fojut.

20-letni Polak razem z Chrisem Coyne’em stworzyli jeden z najlepszych duetów stoperów w League One. Nie tylko skuteczny w obronie, ale i bramkostrzelny. "Strzeliłem trzy gole w kilkunastu meczach. Nieźle. Jednak ja bardziej się cieszę z tego, że w dziesięciu meczach nie straciliśmy bramki" - mówi Fojut. "Ludzie mnie tu cenią. Piosenek jeszcze nie śpiewają, ale gdy byłem przy piłce, to słyszałem „Polska, Polska!” skandowane przez Anglików. Z moim nazwiskiem nie zdążyli się oswoić. I już chyba nie zdążą…"

Fojut przyznaje, że Luton tak naprawdę nie jest pięknym miastem, ale gdy się regularnie gra, to wszystko wydaje się ładniejsze i przyjemniejsze. Dlatego ani myślał się stamtąd wyprowadzać. Niestety, po półrocznym wypożyczeniu, musi wracać do Boltonu. Luton chciał z nim przedłużyć umowę o co najmniej sześć miesięcy, ale nie może, bo ma na głowie kuratora, a w takiej sytuacji – zgodnie z przepisami – ma zakaz podpisywania nowych umów z piłkarzami. "I co ja mogę na to poradzić? Nic. Muszę się z tym pogodzić" - rozkłada ręce Blackwell. "Szkoda, bo to jeden z najlepszych piłkarzy, z jakim ostatnio przyszło mi pracować."

"Jestem chyba pierwszym Polakiem, z którym Blackwell miał do czynienia. Mile się zaskoczył" - uśmiecha się Fojut. "Traktował mnie fair, cenił i poważał. Tym bardziej trudno mi będzie stąd odchodzić. Chciałem tu pobyć co najmniej do lata, ograć się, wystąpić w co najmniej czterdziestu meczach. Wtedy wróciłbym do Boltonu z przyjemnością, bo mógłbym im tam powiedzieć: „swoje zagrałem, widzieliście na co mnie stać, a teraz dajcie mi szansę”. A tak, wracam z mieszanymi uczuciami."

Fojut zdaje sobie sprawę, że w Boltonie czeka go ławka rezerwowych. "Nie będzie jednak źle. Rozmawiałem z Megsonem. Świetny facet. Powiedział, że bardzo na mnie liczy i chce mnie sprawdzić. Już raz, gdy pojechałem na młodzieżowe mistrzostwa świata do Kanady, straciłem okres przygotowawczy w klubie. Teraz nie chcę nic tracić. Pakuję się i wyjeżdżam. Na spotkanie z Anelką i innymi gwiazdami" - śmieje się Fojut.

Kiedy zacznie regularnie grać w Premiership? "Gdy miałem osiemnaście lat, to zarzekałem się, że za rok, może dwa. Teraz tak nie powiem, nie ma mowy" - mówi. "W Boltonie jest wielu świetnych obrońców, o wiele bardziej doświadczonych ode mnie. Nie będę miał pretensji do menedżera, że na tak odpowiedzialną pozycję wystawia zawodników, którzy rozegrali po dwieście meczów w Premiership. Ale o swoje będę walczyć" - dumnie zapowiada Polak.

"Ludzie mi mówią: po co ci ława w Boltonie, wracaj do Polski, ograsz się i wypromujesz. Ale po co mi Polska? Ja polską ekstraklasę miałem w trzeciej lidze angielskiej" - kontynuuje. "Szansa na wyjazd do Anglii jest jak jeden do dwustu. Mnie się poszczęściło. Czasami jak patrzę w lustro, myślę sobie, że złapałem Pana Boga za nogi. A skoro złapałem, to już nie puszczę."