Zawodnik Wisły ostatnio przechodził rehabilitację, ale pozostaje najbardziej łakomym kąskiem na rynku transferowym. Atalanta Bergamo, Udinese, wreszcie wspomniane Lazio - kusiły defensywnego pomocnika kadry Leo Beenhakkera. Do konkretów jednak nie doszło.

Reklama

"Oferty są, a najbliżej było z Udinese. Problem w tym, że Włosi myśleli o wypożyczeniu za 300-400 tysięcy euro, a dopiero po pół roku rozmawialibyśmy o transferze definitywnym, do którego dopłaciliby dwa miliony. Prawdopodobnie chcieli zobaczyć, czy się sprawdzę. Wisła się nie zgodziła, zażądała trzech milionów" - opowiada "Faktowi" Dudka.

Być może sternicy Udinese pomni nieudanego transferu Radosława Matusiaka do Palermo chcieli się zabezpieczyć. Dudka nie wierzy jednak w taką wersję zdarzeń. "Czasem tak bywa, że chce cię dyrektor sportowy klubu, a trener niekoniecznie. Tak pewnie było w przypadku Radka" - tłumaczy.

Dudka jeszcze niedawno mówił, że jeśli pojawi się dobra oferta - dla klubu i dla niego - może odejść z Wisły. "Teraz jednak zmieniłem zdanie. Przemyślałem sobie wszystko od ostatniej rozmowy z dyrektorem Jackiem Bednarzem. Za trzy dni wracam do Krakowa i spróbuję normalnie trenować z drużyną. To także moment, żeby porozmawiać o mojej sytuacji. Nie mam ochoty na zmianę otoczenia" - sugeruje piłkarz.

"Mogą mnie sprzedać, jeśli zadowoli ich jakaś oferta, z jednym zastrzeżeniem - do transferu dojdzie po rundzie wiosennej. Nie chcę się znaleźć w takiej sytuacji, że na własne życzenie nie pojadę na Euro 2008. Do mistrzostw chcę grać w Krakowie. Zresztą dobre występy w takim turnieju mogą sprawić, że zauważą cię skauci dobrych klubów. Za przykład stawiam sobie Irka Jelenia. Na mundialu w Niemczech nie zagraliśmy dobrze jako drużyna, a mimo to Auxerre zauważyło jego dobre występy" - kończy Dudka.