Stefan Schumacher to nietuzinkowa postać. Wygląda na to, że jest urodzonym aferzystą. Tydzień po tym, jak wywalczył brąz na mistrzostwach świata w Stuttgarcie, wjechał... w płot okalający ogród. Ledwie prasa przestała pisać o tym wyczynie, a Schumacher znów narozrabiał - tym razem w jego organizmie wykryto amfetaminę.

Oczywiście sam kolarz nie ma zielonego pojęcia, jak amfetamina znalazła się w jego krwi. "Nigdy świadomie nie stosowałem narkotyków" - oświadczył dodając, że wszystko wskazuje na... celową manipulację.

Kolarzowi nie grożą na razie żadne konsekwencje, bo policyjna kontrola nie jest - w świetle kolarskich regulaminów - podstawą do nałożenia dyskwalifikacji. Skądinąd wiadomo, że to nie pierwszy raz, kiedy wyniki badań krwi Schumachera były nie do końca takie, jak być powinny.