Polka wierzyła, że turniej w Melbourne ułoży się dla niej dobrze. "Trochę bałam się tylko przed pierwszym meczem eliminacji, bo nie do końca wiedziałam, czego się po sobie spodziewać. To był mój pierwszy pojedynek w sezonie. Gdyby nie wyszedł, musiałabym się pakować, a do Europy, na drugi koniec świata, wracałabym strasznie rozczarowana" - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Marta.
Na szczęście wszystko potoczyło się idealnie i Domachowska dotarła aż do czwartej rundy. Teraz nawet trochę żałuję, że tylko tam" - mówi nasza tenisistka.
"Miałam szansę pokonać Venus Williams. W sumie najbardziej cieszę się jednak nie z konkretnego wyniku, a z powrotu do pierwszej setki. Do starego, znanego mi świata, do dawnych koleżanek, do wielkich turniejów" - podkreśla Polka.