Marta Domachowska zachwyciła ostatnio publiczność grą w Australian Open nie tylko swoją urodą. Polska tenisistka grała świetnie, a jej zagrywka należała do najmocniejszych. "Zmierzono mi 186 kilometrów na godzinę" - opowiada "Faktowi" o swoim serwisie w Melbourne Domachowska. "Ale zdarzało się, że piłka leciała już 190 km/h".
Domachowska lubi, gdy inicjatywa podczas gry należy do niej. I uwielbia niszczyć rywalki zagrywką. Ale nie tylko ona "zabija" rywali mocnym uderzeniem.
W innych dyscyplinach także nie brakuje polskich killerów. Krążek wystrzelony przez Mariusza Czerkawskiego osiąga prędkość 150 km/h. Piłka kopnięta przez Jacka Krzynówka pędzi 130 km/h. Mariusz Wlazły ma serwis osiągający 120 km/h, a Karol Bielecki rzuca tak, że bramkarz widzi lecącą w jego kierunku piłkę z szybkością 115 km/h. Ale te rekordy można jeszcze pobić! "Gdy zmierzono mi moje najlepsze kopnięcie, byłem zmęczony po treningu. Na świeżości uderzyłbym jeszcze mocniej" - przyznaje Krzynówek.
Także Bieleckiego i Wlazłego stać na poprawę rekordowych osiągnięć. Już teraz rywale drżą na ich widok. Wiedzą, że nasi sportowcy uderzają najmocniej.