Spekulowano o pańskim transferze do Celtiku, Borussii Dortmund czy Glasgow Rangers. A skończyło się na angielskim Preston. To nie brzmi poważnie...
Za to oferta była poważniejsza. Z Celtikiem nie negocjowałem nawet przez sekundę. Owszem, prasa pisała, że jestem na liście życzeń Gordona Strachana, ale skoro w klubie został Artur Boruc, to po co miałbym tam trafić? Żeby go rozgrzewać? To nie dla mnie. Natomiast Rangersi i Borussia to dwie inne historie. Z Niemcami coś się popsuło na linii klub - menedżerowie w ostatniej chwili, gdy miałem sygnał, iż mam wsiadać w samolot i lecieć podpisać kontrakt. To bez wątpienia był zespół, w którym chciałem grać i w którym pewnie grałbym w podstawowej jedenastce...
A Glasgow Rangers?
Gdybym chciał, to byłbym piłkarzem Rangersów. Tylko, że Szkoci w rozmowach ze mną byli opryskliwi, stawiali mnie pod ścianą. Albo podpisujesz to co ci podsuwamy, albo nie. A kto mnie zna, ten wie, że szantażem nic się ze mną nie ugra. Warunki finansowe były nie do zaakceptowania. Mówiono mi, że mam walczyć z McGregorem o miejsce w pierwszym składzie, że pewnie tę rywalizację wygram, a zarazem przedstawiano kontrakt na poziomie trzydziestego piłkarza. Może ktoś sądził, że przyleciał Polak znikąd i padnie na kolana przed Ibrox Park. Otóż, nie padnie.
Ale Preston? To nie przesada?
Nie, to idealny klub. Od pół roku, małymi krokami, realizuję plan, który sobie nakreśliłem - chcę zaistnieć w Anglii, dobić się do Premiership. Gdybym nie grał pół roku w Szkocji, nie miałbym ofert z Championship. Teraz miałem. Preston był najbardziej zdeterminowany, by mnie ściągnąć, a miło jest być chcianym. To klub broniący się przed spadkiem, a więc dający bramkarzowi pole do popisu. Przez najbliższe sześć miesięcy mam zamiar się tu wypromować. Jeśli jednak mój klub spadnie - w co nie wierzę, bo są tu dobrzy piłkarze, którzy w poprzednich rozgrywkach do końca walczyli o awans do Premiership - będę wolnym zawodnikiem. Menedżer sprytnie skonstruował moją umowę.
Podpisał pan kontrakt na pół roku?
Z opcją przedłużenia o kolejne dwa lata. Dostałem dwa razy tyle, co oferowało mi Glasgow Rangers. To daje do myślenia w kwestii zarobków w Championship. W ogóle to jest fajne miejsce do gry - w Preston właśnie oddawany jest do użytku nowy stadion, na 25 tysięcy miejsc. Gdy jedziemy na wyjazd, na trybunach jest 30 tysięcy widzów, czasem więcej. Poza tym ciągle jesteśmy w Pucharze Anglii. Za tydzień gramy z Portsmouth i mam nadzieję, że w tym spotkaniu wystąpię.
Na początku usiadł pan na ławce.
Dopiero tu przyjechałem, miałem jeden trening z zespołem. Ale nie przyszedłem tu po to, by grzać ławkę, tylko po to, by wyciągnąć ten klub za uszy, w górę tabeli. Na razie cieszę się, że jeszcze beze mnie koledzy wygrali ważny mecz i opuścili strefę spadkową.
Naprawdę wierzy pan w grę w Premiership?
Oczywiście. Jestem jednym z najlepszych bramkarzy na Wyspach Brytyjskich. Na razie ja to wiem, a teraz trzeba wykonać taką robotę, by zobaczyli to też inni.