Kierujący sportem w Polsacie Marian Kmita w zasadzie nie powiedział nic nowego w toczącej się wojnie telewizyjnej, ale nigdy wcześniej tak dobitnie nie wyartykułował tego, co fanów biało-czerwonych musi zaboleć najbardziej. Skoro Polsat jest przekonany, że sprzedał telewizji publicznej prawa do pokazywania wszystkich meczów polskiej drużyny na Euro 2008 roku, to stacja Zygmunta Solorza nie może ich pokazać w ogólnodostępnym paśmie - pisze "Przegląd Sportowy".
"Gdybyśmy pokazali te mecze w głównym Polsacie, to rażąco naruszylibyśmy warunki umowy, bo przecież w sądzie chcemy dowieść, że TVP kupiła od nas 15 meczów mistrzostw Europy. Emitując mecze biało-czerwonych w otwartym kanale, zaprzeczylibyśmy sami sobie" - podkreśla Kmita.
Oprócz występu z udziałem biało-czerwonych, chodzi również o mecz inauguracyjny, siedem innych meczów fazy grupowej, dwa ćwierćfinały, jeden półfinał i finał.
W ubiegłym tygodniu Polsat, który za cały pakiet zapłacił 15 mln euro, najpierw ogłosił, że TVP nie pokaże meczów Euro 2008 na swojej antenie, a później doprecyzował jednak, że publiczna telewizja de facto kupiła 15 spośród 31 meczów mistrzostw Europy imusi za ten towar zapłacić 10 mln euro.
TVP twierdziła jednak coś zupełnie innego: umowa nie została sfinalizowana, bo szefowie z Woronicza uznali, że zażądana przez Polsat cena jest przesadzona o co najmniej 2-3 mln euro, więc zdaniem jej przedstawicieli, trudno mówić o finalizacji umowy, skoro nie zostały dookreślone jej wszystkie elementy.