Kieszek do Portugalii trafił na początku sezonu, ale przez długi czas o miejscu w wyjściowej "jedenastce" mógł tylko pomarzyć. Słabe wyniki drużyny zmusiły jednak trenera Bragi do zmian.

I tak polski bramkarz nieoczekiwanie stał się numerem "1". Swój debiut zaliczył w meczu Pucharu UEFA z niemieckim Werderem. "Od razu wrzucili mnie na głęboką wodę, do oceanu z rekinami i nawet nie dali mi kamizelki ratunkowej - żartował w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Reklama

Braga mecz ostatecznie przegrała 0:1, ale do postawy Polaka nikt nie miał najmniejszych pretensji. Już w niedzielę Kieszka czeka poważniejszy sprawdzian - spotkanie z lizbońską Benficą. "Nerwy na pewno będę ogromne, ale sobie poradzę" - obiecuje polski bramkarz.