Sadurek to odkrycie trenera reprezentacji Marco Bonitty. Włoch postawił na nią jako pierwszą rozgrywającą i nie zawiódł się.

Równie ważną rolę Milena pełni w klubie. BKS Bielsko-Biała wygrał 11 meczów. Pierwszą porażkę poniósł dopiero w dwunastym spotkaniu, w ostatnią środę z Winiarami w Kaliszu (2:3).

Sadurek wróciła do gry po dwóch tygodniach przerwy. Tyle czasu potrzebowała, żeby wygoiła się jej rana dłoni. Rozcięła sobie ją... przy zmywaniu naczyń, kiedy pękła szklanka. Założono jej wówczas osiem szwów. Kilka dni temu szwy zostały ściągnięte, ale piłki siatkarka nie mogła jeszcze odbijać.

"Milena to twarda zawodniczka. Rwała się do meczu w Kaliszu. Obandażowała dłoń i była gotowa do gry" - powiedział "Faktowi" trener BKS, Wiktor Krebok.

Sadurek grała tak, jakby dłoń była zdrowa. Nie przeszkadzał jej gruby opatrunek. Świetnie rozgrywała piłkę. Bielszczanki prowadziły 2:1 w setach. Winiary wyrównały i o zwycięstwie miał zadecydować tie-break. Przy stanie 5:3 dla Kalisza Sadurek upadła i zaczęła zwijać się z bólu. Przez jakiś czas leżała na parkiecie, bowiem nie mogła stanąć na nogi i opuścić boiska o własnych siłach. Po chwili została zniesiona z parkietu przez masażystę i trenera. Po kilku minutach z pomocą masażysty opuściła halę. Wszyscy myśleli, że skręciła kostkę. Przerażony był Bonitta, który obserwował mecz.

"Nie ma żadnego skręcenia. To tylko skurcze. Będę mogła zagrać w następnym meczu" - uspokaja kibiców i trenera kadry Sadurek.









Reklama