Bramkarz reprezentacji Polski przyjeżdżał do stolicy Anglii z wielkimi nadziejami. Chciał być numerem jeden, ale dzisiaj jest trzecim golkiperem Kanonierów. Jesienią bronił Manuel Almunia, zimą z klubu nie odszedł Jens Lehmann.

Reklama

Polaka czeka ciężka walka. "Nie chodziło mi jednak po głowie, by pójść do trenera Wengera i poprosić o wypożyczenie do innego klubu. W Arsenalu dużo uzależniano od tego, czy odejdzie Jens Lehmann. Został, ale boss chciał, żebym ja tu też nadal był. Kiedy przyszedłem w lecie i kilka klubów zgłosiło się z propozycją wypożyczenia mnie, trener powiedział: nie. To znaczy, że jestem mu potrzebny. I gdybym poszedł do niego z taką prośbą dzisiaj, myślę, że odpowiedź byłaby podobna" - opowiada Fabiański.

Arsene Wenger, człowiek niezwykle doświadczony, który od lat umiejętnie prowadzi młodych piłkarzy, a wychował takie gwiazdy jak Thierry Henry, wie doskonale, jak postępować z Łukaszem. "Dostałem swoje szanse, a było ich sporo jak na pierwszy sezon. Ostatnio rozmawiałem z trenerem bramkarzy i on powiedział, żebym się nie martwił, nie dołował i szukał pozytywów, maksymalnie wykorzystał swój czas. To ma być "sezon nauki klubu". Zdobywania wiedzy na temat tego, jakie są oczekiwania wobec Arsenalu, jaka presja ciąży na piłkarzach. Przyznam, że kiedy nie byłem w ogóle w kadrze meczowej, obserwowałem wszystko ze spokojem. Kiedy jednak usiadłem na ławce, spojrzałem na wszystko inaczej. Tu naprawdę czuć presję na każdym kroku. To wielki mechanizm" - tłumaczy polski bramkarz.

Łukasz czeka ze spokojem na nominacje Leo Beenhakkera na zbliżające się Euro 2008. Nic dziwnego, jest jednym z największych pewniaków do wyjazdu. "Myślę, że na dziś moja pozycja w kadrze jest w miarę mocna i mój wyjazd na Euro jest bardzo możliwy. Na moją niekorzyść przemawia to, że nie gram od dłuższego czasu i to jest minus. Trener Beenhakker podkreśla jednak, że dla niego ważna jest również postawa na zgrupowaniach. Myślę, że ja wykorzystałem swoje szanse" - kończy.