Gwiazdor reprezentacji Chorwacji Niko Kranjcar jest przekonany, że podopieczni Leo Beenhakkera nie zrobią jego drużynie żadnej krzywdy. "Nie obchodzi mnie, kto poza nami wyjdzie z grupy na Euro 2008, ale pewnie będą to Niemcy. Wy macie zbyt słabych piłkarzy. Na każdej pozycji mamy lepszego zawodnika niż Polacy" - mówi DZIENNIKOWI 23-letni pomocnik Portsmouth.

Reklama

Jego krytyka byłaby pewnie jeszcze większa, gdyby wiedział dokładnie, w jakich klubach grają obecnie nasi najlepsi piłkarze. Bo wiedza Kranjcara na ten temat jest trochę nieaktualna. "Kojarzę Krzynówka z Bayeru Leverkusen, jest szybki i przebojowy. No i Ebiego Smolarka. Strzela mnóstwo goli dla Borussii Dortmund. O Borucu też słyszałem, nie przeszedł jeszcze do Milanu?" - lekko ironizuje Kranjcar. "Nie wiem, czy jakikolwiek z waszych piłkarzy ma odpowiednie umiejętności, aby móc grać w Portsmouth. Nie sądzę..."

Kranjcar nie tylko na boisku bardzo wysoko nosi głowę. Ubiera się jak gwiazda rocka i zachowuje się jak gwiazda. Z treningu może zejść jako pierwszy, gdy już mu się nie chce biegać, albo jako ostatni, gdy nie zamierza razem ze wszystkimi słuchać uwag trenera. W klubie nikt nie śmie zwrócić mu uwagi. Kranjcar i tak jest najlepszy. W 2006 roku kupiono go za 5,2 mln euro z Hajduka Split. Teraz jest wart ponad trzy razy więcej. Pytali się o niego przedstawiciele Chelsea i Juventusu.

"Widzi pan, ludzie mówili, że gram w kadrze tylko ze względu na ojca (Zlatko Kranjcar był selekcjonerem reprezentacji Chorwacji w latach 2004 - 2006 (przyp. red.). Mówili, że nie mam talentu i nie nadaję się do zachodniej ligi. A tu proszę. Nie widziałem swojego ojca w Portsmouth, a to chyba całkiem niezły klub, czyż nie? Na ławce trenerskiej podczas meczów kadry też go chyba nie ma" - uśmiecha się zadziornie Niko.

Reklama

Kiedyś wiele złych rzeczy mówiło się o tym zawodniku. Źle dobierał sobie przyjaciół. Trzy lata temu, niedługo po przenosinach z Dynama Zagrzeb do Hajduka, mafia zastrzeliła jego agenta. Potem pojawiły się głosy, że Niko jest faworyzowany przez ojca, a gdy i po tych oskarżeniach młody piłkarz piął się w górę, ogłoszono (polscy menedżerowie to przy menedżerach z byłej Jugosławii prawdziwi dżentelmeni), że jest... gruby. Oczywiście to też nie zaszkodziło jego karierze. Bo nawet jeśli i ma trochę grube nogi, to biega szybciej niż większość zawodników Portsmouth. Na treningu poruszał się nieco ociężale, jakby od niechcenia, ale gdy już przyspieszył, zostawiał za sobą kilku obrońców i stawał oko w oko z bramkarzem. Klasa światowa.

"Jeśli trener mi powie, że mam nadwagę, to spuszczę głowę. Ale jeśli mówią o tym dziennikarze, albo kibice, to się wkurzam. Ja nie zamierzam się kłócić poza boiskiem. Przedstawiam swoje argumenty podczas meczu. Nie jestem jak Ronaldo, nie objadam się hamburgerami, chociaż przyznaję, że jestem smakoszem"- mówi Kranjcar DZIENNIKOWI.

Z chęcią wraca do tematu reprezentacji. Twierdzi, że bardzo często myśli o mistrzostwach Europy. Mecz z Polską wielokrotnie rozgrywał już w myślach. Miło mu się myśli o tym spotkaniu. W końcu łatwiej Polakom coś strzelić niż Niemcom. "To nie tak, że was lekceważę. Szanuję was. Wygraliście grupę, w której grała Portugalia i Serbia, więc nie możecie być słabi. Nie zmienia to jednak faktu, że was pokonamy. Będzie ciężko, ale i tak awansujemy waszym kosztem" - mówi Kranjcar. "Przecież wygraliśmy z Anglią na Wembley. A wy kiedykolwiek wygraliście z nimi na wyjeździe? Owszem, mieliśmy swój dzień, ale jestem przekonany, że w fazie grupowej będziemy mieć trzy swoje dni. Mamy odpowiednich zawodników. I to nie są byle jacy zawodnicy, ale prawdziwe gwiazdy."

Reklama

Jest przekonany, że w Chorwacji jest tysiące takich piłkarzy jak on. Choć to kraj niezbyt liczny i niezbyt bogaty, ma więcej talentów niż Francja, czy Włochy. W Chorwacji futbol nie jest szansą, tak jak w Brazylii, na społeczny awans. To po prostu styl życia. "Chorwaci grają w piłkę dla zabawy. Jesteśmy narodem sportowców. Mamy nie tylko świetnych piłkarzy, ale i tenisistów, czy piłkarzy ręcznych. Ja na przykład uwielbiam tenisa. W wolnych chwilach nie łażę po dyskotekach, tylko właśnie odbijam piłeczkę rakietą..." - mówi Kranjcar. "No i mamy się na kim wzorować. Musiałem dokonać wyboru między Bobanem, a Prosineckim. A Polacy jaki mają wybór? Między Krzynówkiem, a Juskowiakiem... Dla nas brązowy medal mistrzostw świata to historia najnowsza, a dla was - prehistoria."

Poważnieje, gdy mówi o historii. Na własne oczy widział wojnę w Jugosławii. Twierdzi, że w tamtych czasach nauczył się "biec pod wiatr" i "wytrzymywać wszystko, co wydaje się nie do wytrzymania". "Dzięki temu jestem teraz lepszym piłkarzem. W moim sercu nie ma nienawiści, ale nauczono mnie, że trzeba walczyć, aby przetrwać i w konsekwencji być kimś. Ja codziennie walczę" - twierdzi.

Zgadza się, że także selekcjoner Slaven Bilić miał ogromny wpływ na jego karierę. Bilić uczynił z kilkunastu dobrych piłkarzy drużynę autentycznych gwiazdorów, przed którą najlepsze reprezentacje świata czują olbrzymi szacunek. "Wszyscy mówią, że Bilić to wariat, ale te jego kontrowersyjne komentarze nie zawsze są zgodne z tym, co on naprawdę myśli, czasami po prostu w oczach mediów chce być inny niż wszyscy. Zapewniam, że to rzeczowy, normalny facet" - mówi Kranjcar. "Jest byłym piłkarzem, więc dokładnie wie, o co w tym wszystkim chodzi. Niektórych zawodników zna lepiej, a niektórych gorzej, ale wszystkich traktuje tak samo. Jest bardzo poważny i bardzo charyzmatyczny. Pod tym względem przypomina trochę waszego Beenhakkera."

Na hasło "Euro" uśmiecha się od ucha do ucha. Markotnieje tylko, gdy pytamy się go, czy wyobraża sobie reprezentację Chorwacji bez kontuzjowanego Eduardo? "Nie, w najczarniejszych wizjach nie potrafię sobie tego wyobrazić. Gdyby nie on bylibyśmy już inną drużyną" - przekonuje. "Ale wciąż uważam, że z nim, czy bez niego, stać nas na mistrzostwo Europy. Aż tak dobrych zawodników, którzy grali w reprezentacji Chorwacji podczas mistrzostw świata w 1998 roku to jeszcze nie mamy, ale za kilka lat, gdy my, młodzi, się rozwiniemy, dorównamy tamtej generacji. Na razie musimy bardziej liczyć na szczęście niż oni. Aha, niektórzy moi koledzy muszą także zacząć wreszcie twardo chodzić po ziemi. Dla mnie jest już za późno, ja się chyba nie zmienię" - śmieje się.