Przed rozpoczęciem turnieju w Indian Wells Roger Federer zapewniał, że właśnie odzyskał formę i znów zamierza wygrywać. Jeśli kogoś nie przekonał na konferencji prasowej, zrobił to we wczorajszym meczu III rundy. Pokonanie Nicolasa Mahuta (6:1, 6:1) zajęło mu zaledwie 53 minuty.

Reklama

"Czułem się jak junior naprzeciwko zawodowca. Po wszystkim miałem ochotę zapytać go ile jestem winien za lekcję" - podsumował Mahut. Mimo szczerych chęci Francuz wczoraj nie był w stanie włączyć się do gry. Federer podawał piłkę z chirurgiczną precyzją (wygrał 96 proc. punktów z pierwszego serwisu!) i zanotował aż 9 asów. Doskonałe returny Szwajcara zaskoczyły nawet jego samego.

"Nie wiem, czy mógłbym grać jeszcze lepiej. To był perfekcyjny mecz. Uwielbiam uczucie, które pojawia się pod koniec drugiego seta, kiedy wszystko układa się po mojej myśli. Mam pełną kontrolę nad tym co dzieje się na korcie. Czegokolwiek nie spróbuję, samo wychodzi" - przyznał tenisista, wyraźnie szczęśliwy, że udało mu się uciszyć spekulacje na temat zbliżającego się końca "ery Federera".

Lider światowego rankingu, zajmujący tę pozycję nieprzerwanie od 215 tygodni, fatalnie rozpoczął sezon 2008. Nie udało mu się zdobyć jeszcze żadnego tytułu. Drogę do obrony tego z Australian Open w półfinale zagrodził mu Novak Djokovic. Jeszcze gorzej poszło Szwajcarowi w Dubaju, który obok Bazylei jest jego drugim domem - już w I rundzie wyeliminował go Andy Murray. Kiedy wielki mistrz dwa razy z rzędu przegrywa z obiecującymi 20-latkami, można pomyśleć, że na szczycie światowego tenisa szykuje się zmiana warty. Alarm okazał się jednak fałszywy. Lider rankingu ujawnił niedawno, że za wszystkie jego kłopoty winę ponosiła mononukleoza, na którą chorował prawdopodobnie od grudnia zeszłego roku - podaje "Dziennik"

"Czuję, że choroba już za mną, gram teraz świetnie" - powiedział wczoraj Federer, który jeszcze w tym roku może wyrównać rekord 14 wielkoszlemowych zwycięstw należący do Pete'a Samprasa (brakuje mu dwóch).

Tymczasem miłośnicy statystyk zauważyli, że wczoraj Szwajcar ustanowił inny rekord - Mahut był 19. z rzędu pokonanym przez niego Francuzem.

"Zawsze uwielbiałem grać z Francuzami. Mają świetną technikę. Przez to niekiedy gra się z nimi łatwiej. Wydobywają ze mnie mój najlepszy tenis. Nie to, co na przykład Hiszpanie, którzy po prostu odbijają piłkę" - tłumaczył Federer, który dziś nad ranem polskiego czasu w walce o ćwierćfinał zmierzył się z Chorwatem, Ivanem Ljubicicem. Niewykluczone, że już w kolejnym meczu będzie mógł wziąć odwet na Andym Murrayu.