Kto widział ją na korcie w Miami, nie może mieć wątpliwości, że Davenport mówi prawdę. Robi to, co kocha i jest w tym bezkonkurencyjna. Przy siatce rządziła niepodzielnie, wygrała 13 z 14 takich akcji. Jej długie piłki, zagrane perfekcyjnie na linię, rywalka mogła tylko odprowadzać wzrokiem. Ivanovic, finalistka Australian Open, która do Miami przyjechała jako zwyciężczyni z Indian Wells, przegrała 4:6, 2:6. Przyjęła porażkę z czarującym uśmiechem. "Lindsay gra jak tenisistka z czołowej dziesiątki" - zapewniała Serbka.

Reklama

Davenport, która zajmuje obecnie 33. miejsce w rankingu, nie polemizowała z tą opinią. "Właściwie odkąd wróciłam do sportu czuję się tak, jakbym nadal była w czołówce. Od września przegrałam tylko z Szarapową, Jankovic i w Pucharze Federacji. Ciągle mam niski ranking i rozstawione zawodniczki trafiają na mnie w turniejach trochę wcześniej, niż by chciały. Traktuję to jako swój atut" - powiedziała DZIENNIKOWI.

W drugim tenisowym życiu Amerykanka postanowiła, że nie będzie przykładać się do gry na kortach ziemnych. Nie wybiera się nawet na wielkoszlemowy Roland Garros. "Nie sądzę, żebym należała do czołówki zawodniczek na tej nawierzchni. Na mączce będę grać bardziej dla zabawy" - mówiła Davenport.

Być może wystartuje w turnieju w Rzymie. Nalega na to jej mąż, bo bardzo chciałby zwiedzić Włochy. Jedną z rzadkich okazji, żeby zobaczyć ją na czerwonej mączce będzie pokazowy turniej Suzuki Warsaw Masters rozgrywany na kortach Warszawianki w długi majowy weekend. Davenport będzie największą gwiazdą z sześciu tenisistek, które tam wystąpią (m.in.: Radwańska, Domachowska, Kuzniecowa).

Reklama

"W moim powrocie do tenisa bardzo mi się podoba to, że staram się teraz grywać w nowych miejscach" - mówiła Davenport, która na stałe mieszka w Kalifornii. "Tenisiści mają utarte ścieżki, te same obowiązkowe podróże co roku. Odchodzę od tej sztampy. Wcześniej tylko raz byłam w Moskwie, więc bardzo się cieszę, że w kwietniu gramy tam o Puchar Fedreacji. A skoro już będę w Europie, to świetna okazja, żeby odwiedzić Warszawę, miasto, do którego normalnie bym nie pojechała i pewnie nigdy w życiu tam nie wrócę. Muszę wykorzystywać takie możliwości, bo przecież się starzeję, nie będę już grała coraz lepiej. Nie miałam pojęcia, że organizatorzy tego turnieju woleli mnie od obu świetnych młodych Serbek, Ivanovic i Jankovic."

Razem z tenisistką do Warszawy przyjedzie oczywiście jej syn. 10-miesięczny Jagger był z mamą, kiedy wygrywała turnieje w Auckland w Nowej Zelandii, w Quebecku czy na Bali. "Najgorsze jest pakowanie jego rzeczy. Chcę, żeby Jagger miał przy sobie wszystko, do czego jest przyzwyczajony. W Stanach zawsze mogę dokupić coś, czego zapomnę, ale kiedy jedziemy za granicę, robi się problem. Pakowanie to ostatnio najbardziej stresująca czynność. Wszystko muszę policzyć - ubranka, zabawki, kosmetyki, zupki. Własne rzeczy wrzucam do walizki w ostatniej chwili" - kończy Davenport.