Zwolniony w marcu w mało elegancki sposób fiński szkoleniowiec był przygotowany na kolejne dwa lata pracy z polskimi skoczkami. Miał gotowe plany, według których Małysz i reszta naszej drużyny miała przygotowywać się do igrzysk olimpijskich w Vancouver.
Kiedy okazało się, że zamiast doświadczonego trenera z autorytetem na jego następcę wybrano Łukasza Kruczka, Lepistoe postanowił podzielić się ze swoim dotychczasowym asystentem opracowanymi na następny sezon planami treningowymi. To tak, jakby przysłał do siedziby związku podręcznik zatytułowany "Jak być trenerem skoczków narciarskich". Z takimi wskazówkami od jednego z najbardziej doświadczonych szkoleniowców na świecie prowadzenia kadry mógłby podjąć się każdy, kto nie bałby się wejść na wieżę trenerską i machnąć chorągiewką.
Nic dziwnego, że Kruczek spokojnie podchodzi do czekającego go wyzwania, a na drugiego asystenta wybrał sobie posiadającego jedynie kurs instruktorski Roberta Mateję, który jeszcze niedawno kompromitował się w kadrze.
Wczoraj Kruczek miał przedstawić w PZN kolejnych współpracowników, ale z powodu problemów z ustaleniem składów kadr, oficjalne spotkanie z zarządem zostało przełożone na przyszły tydzień.