"Andrzej zawsze był niezwykle pracowity. Ale ostatnio od dawna nie widziano go w sali treningowej. Miał walczyć w maju, to jednak nierealne. Może wróci do boksu jesienią" - dodaje Rozalski, ale sam chyba w to nie wierzy.
Kiedyś Lou Duva tak wyraził się o Gołocie: "On zawsze wstaje o szóstej rano, bez względu na to, która jest godzina". Słowa byłego trenera pokazywały, jak bardzo pracowity jest Polak. Zawsze pierwszy przychodził na trening i ostatni wychodził. Do każdego pojedynku był świetnie przygotowany fizycznie, gorzej było z psychiką. Dlatego cztery razy przegrał walki o mistrzostwo świata. Mimo to miał dostać od swojego promotora Dona Kinga piątą szansę.
Gdy trzy miesiące temu Gołota pokonał na punkty Mike'a Mollo, wszyscy specjaliści orzekli: "Następna walka będzie o mistrzostwo świata!". Czas jednak mijał, a nasz bokser nie spieszył się z powrotem do ciężkiej pracy. Najpierw rzucił się w wir zabaw, potem poleciał na narty, widziano go też na balu swojej córki Oli i meczu koszykarskim syna Andrzeja. Salę treningową omijał jednak szerokim łukiem.
Nie będzie walczyć w maju, nie myśli też o założeniu rękawic jesienią. W styczniu skończył 40 lat. Czyżby zrozumiał, że skoro wcześniej nie zdobył mistrzostwa świata, nie zrobi tego tym bardziej po czterdziestce?