Związek Kolarski USA (USA Cycling) dał jej tę szansę, wypożyczając rower, hełm i co najważniejsze, udzielając jej bezcennych rad. Dziennikarka krzyczała ze strachu, kiedy osiągnęła szczyt stromego wirażu olimpijskiego welodromu, ale nie poddała się.

Reklama

"Potem, zjeżdżając, czułam świst powietrza pod hełmem. Słyszałam jednak, jak ktoś krzyknął - up, up, up, Debbie!, więc wspięłam się na kolejny wiraż, znowu ze strachem" - opisuje swoje przeżycia dziennikarka.

"Zanim wyjechałam na tor, jeździłam po płaskiej części welodromu, by przyzwyczaić się do roweru z tzw. ostrym kołem i bez hamulców. Dyrektor sportowy USA Cycling biegł koło mnie i dodawał mi odwagi" - powiedziała Charles, której udało się zakończyć próbę i nie "zaliczyć" żadnego upadku. A to spory wyczyn.

Konkurencje kolarstwa torowego zaczynają się w Laoshan Velodrome w piątek.