Dotychczasowy sponsor, firma Halls się wycofał i do dziś nie udało się znaleźć nikogo na to miejsce. To z kolei oznacza, że prawdopodobnie w przyszłym roku Maję będziemy oglądać w kraju bardzo rzadko. Bo jeśli najlepsza polska zawodniczka chce się dalej rozwijać, musi wyjechać za granicę.

Reklama

"Przyznam, że myślałam troszkę o wyjeździe po igrzyskach, ale naprawdę troszeczkę. Tak naprawdę nie chciałam i nie chcę wyjeżdżać. Po pierwsze, ze względów lojalnościowych, bo trenerowi Piątkowi dużo zawdzięczam i teraz ja mogłabym się jemu odwdzięczyć. Po drugie, jego ekipa to numer jeden na świecie. Takiej organizacji nie ma nigdzie indziej" - mówi Włoszczowska, która nie ukrywa, że jeśli sponsor się nie znajdzie, jest zdecydowana wyjechać.

"Biorę pod uwagę trzy opcje. Albo Merida, albo Orbea, która już kiedyś była zainteresowana pozyskaniem mnie, albo amerykańska Luna. Tyle, że oni jeżdżą głównie w USA, a nie chciałabym się przeprowadzać" - wylicza Maja.

Tak czy inaczej, zawodniczka tego formatu co Włoszczowska sobie poradzi. Gorzej, że prawdopodobnie z mapy zniknie ekipa, która przez ostatnie lata była wizytówką polskiego kolarstwa. "Jestem zdruzgotany" - mówi smutno trener Piątek i dodaje, że jeśli jego najlepsza zawodniczka naprawdę wyjedzie za granicę, o olimpijski medal za cztery lata w Londynie będzie bardzo trudno. "Dla nich najważniejsze są starty w pucharach świata, bo tam, a nie w igrzyskach czy mistrzostwach świata startuje się w klubowej koszulce i reklamuje się sponsora".