Radwańscy nie pomylili się jednak w rachunkach, planując sezon. Zamieszaniu winien jest Wimbledon. W tym turnieju Ula Radwańska zagrała dzięki dzikiej karcie za zwycięstwo w turnieju juniorek rok wcześniej.

"Normalnie turniejów wielkoszlemowym nie wlicza się do limitu startów nałożonych przez WTA, ale Wimbledon Urszuli policzono właśnie ze względu na dziką kartę" - tłumaczy ojciec i trener zawodniczki, Robert Radwański.

Reklama