"Wystartowaliśmy z Warszawy w czwartek wieczorem. Dolatywaliśmy już do stolicy Słowenii, kiedy się okazało, że z powodu złej pogody nie możemy wylądować. Zrobiliśmy kilka kółek nad miastem. Czuliśmy się trochę nieswojo, wiadomo jak to jest w takich momentach. Potem pilot powiedział, że jednak będziemy lądować w Wiedniu, ale... za chwilę zmienił zdanie i zawróciliśmy do Ljubljany" - opowiada Mariusz Jurkiewicz.
"Dotarliśmy do hotelu o piątej rano, więc spaliśmy zaledwie trzy, cztery godziny. Jesteśmy zmęczeni, ale jak już się znaleźliśmy w hali na treningu i poczuliśmy atmosferę mistrzostw, to humory się poprawiły" - mówi Mariusz Jurasik.
Trener Bogdan Wenta na początek treningu kazał zawodnikom... bawić się w berka. Piłkarze leżeli w kółku głowami do środka. Jeśli uciekający nie zdążył się położyć, zanim dotknął go kolega, zostawał berkiem.
Artur Siódmiak ma problem z naciągniętym mięśniem uda i ćwiczył ze specjalną opaską na nodze. Poza nim nikt w polskiej drużynie nie ma urazów, za to kilku graczy narzeka na przeziębienie.
Żaden z graczy nie chce wybiegać w przyszłość, wiadomo jednak, że medal jest wielkim marzeniem każdego. W końcu bronimy wicemistrzostwa świata. "Ja mogę wracać do Polski na piechotę i w dodatku nieść bagaże, byleby tylko zająć na tych mistrzostwach jak najwyższe miejsce!" - twierdzi selekcjoner Bogdan Wenta.