"Trener Włodarczyk wyczuł podobno, że piliśmy alkohol i na podstawie jego nosa pozbawiono nas środków do życia" - irytuje się Marek Twardowski, który podczas inauguracji igrzysk w Pekinie był chorążym polskiej ekipy.

Reklama

"Nic takiego nie miało miejsca, nikt nie pytał nas o wyjaśnienie, nie zwołano komisji dyscyplinarnej. Potraktowano nas jak śmieci" - żali się w rozmowie z "Super Expressem" Twardowski, któremu cofnięto stypendium 4000 złotych brutto. Zawodnicy wysłali pismo do Ministerstwa Sportu, ale odpowiedzi wciąż nie ma. "Zatrudniliśmy więc prawnika i jeśli nie otrzymamy satysfakcji, sprawa trafi do sądu" - mówi Twardowski.

Zawodnicy od 3 miesięcy nie dostają stypendium, ale nie przestali ćwiczyć.

Pełniący obowiązki trenera kadry mężczyzn Robert Włodarczyk, którego relacja z obozu była podstawą ukarania olimpijskiego chorążego i jego kolegów, podtrzymuje zarzuty:"Nie dotrzymali ustalonych zasad współpracy na zgrupowaniu" - wyjaśnia. "Poinformowałem o tym zarząd związku i sugerowałem naganę. Mam dowody" - zapewnia.

To jakaś klątwa. Marek Twardowski nie jest pierwszym chorążym polskiej reprezentacji olimpijskiej, który ma kłopoty z powodu alkoholu. Przed nim to samo przydarzyło się Paulinie Ligockiej, chorążemu polskiej reprezentacji na IO w Turynie, która została przyłapana, gdy podpita jechała na rowerze.