"Moja kariera się nie kończy, nie ma powodów aby tak się stało. Chcę walczyć dalej, ponieważ dalej jestem mistrzem" - powiedział noszący przydomek "Kat" Hopkins, który w styczniu skończy 47 lat.

W ostatnią sobotę, w Los Angeles, przegrał pojedynek w obronie tytułu WBC z rodakiem Chadem "Złym" Dawsonem. Walka zakończyła się już w drugiej rundzie w kontrowersyjnych okolicznościach. Dawson, przytrzymywany przez Hopkinsa, próbował uwolnić się z klinczu i lekko go podniósł. Hopkins upadł na ring, pokazując, że odniósł kontuzję barku. Gdy długo nie podnosił się z desek, sędzia Pat Russell zakończył pojedynek.

Reklama

Hopkins stwierdził, że oglądał powtórki i wciąż nie może uwierzyć w jaki sposób doznał pierwszej w karierze porażki przed czasem. Wcześniej przegrywał pięć razy, w tym debiucie w 1988 roku, ale na punkty, m.in. z Royem Jonesem Jr. i dwukrotnie z Jermainem Taylorem (obaj USA).

"Boks opiera się na przepisach z... 1929 roku. W piłce nożnej doszło do zmian i są one prawidłowe" - dodał Hopkins, najstarszy w historii czempion zawodowego pięściarstwa.

Bardzo możliwe, że federacja WBC i komisja sportowa stanu Kalifornia zdecydują o zmianie rezultatu albo nakażą powtórkę. Hopkins przekonuje, że Dawson powinien zostać dodatkowo zdyskwalifikowany za umyślny faul, a walka uznana za "no-contest" (nieodbyta).

Reklama