Najczęściej budżet teamu Toyoty na nadchodzący rok zatwierdzano na corocznych posiedzeniach zarządu w Tokio - właśnie takie ma się odbyć 15 listopada. Dodatkowy, wcześniejszy termin spotkania wzbudził podejrzenia, że japońska firma zamierza iść w ślady Hondy i BMW.

Reklama

Toyota jest największym producentem samochodów na świecie, ale kiedy wybuchł globalny kryzys ogłoszono, że po raz pierwszy od siedmiu dekad koncern przyniósł straty. Analitycy są sceptyczni co do tego, czy w tej sytuacji Japończycy będą chcieli dziewiąty rok z rzędu wydawać miliony jenów na wyścigi (zakończyli sezon najwyżej na 4. miejscu).

Miejsce Toyoty w stawce mógłby zająć Sauber - zespół, który po rezygnacji BMW został kupiony przez fundusz inwestycyjny Qadbak. Dawna ekipa Roberta Kubicy przegrała wcześniej rywalizację z Lotusem, który został trzynastym zespołem zakontraktowanym na sezon 2010.

Toyota nie podpisała umowy na przyszły rok z żadnym z kierowców. Jarno Trulli i Timo Glock zaklepali już sobie miejsca w Lotusie i Renault.

Utalentowany debiutant Kamui Kobayashi, który zastępując Glocka dobrze spisał się w Brazylii i Abu Zabi, może zostać bez pracy. "Pewnie wrócę do Japonii i będę pracował w restauracji sushi należącej do mojego ojca" - przyznał 23-letni kierowca.