Lewisomania dotyczy oczywiście Lewisa Hamiltona. Angielski kierowca jeżdżący wspólnie z Alonso w zespole McLarena jest nowym idolem Brytyjczyków. Wszystkie gazety pokazują jego zdjęcia w różnych konfiguracjach - ze znanymi artystami, z blond pięknościami, z dziećmi wpatrzonymi w niego jak w obrazek.

Reklama

Trudno się dziwić temu szaleństwu. Brytyjczycy uwielbiają wyścigi samochodowe, a Hamilton debiutujący w F1 spisuje się rewelacyjnie. W każdym wyścigu był na podium i prowadzi w mistrzostwach świata. "Teraz chcę zwyciężyć w Silverstone. To będzie dla mnie najważniejszy wyścig. Należy się to fanom, którzy mnie dopingują" - zapowiada Hamilton.

McLaren na angielskim torze pokazuje, jaki jest potężny. Właśnie otworzył nową bazę na paddocku. Centrum brytyjskiego zespołu kosztowało 12 milionów funtów. Ma trzy piętra, 18 metrów długości i 16 m szerokości. W środku znajduje się bar, cztery sale recepcyjne, osiem biur, pomieszczenia dla kierowców.

Podczas oficjalnej prezentacji przedstawiono zaproszonym gościom film o zespole. W roli głównej wystąpił oczywiście Hamilton, Alonso pokazywano rzadziej. Hiszpański kierowca oglądał ten spektakl, stojąc samotnie z boku. Człowiek, który dwa razy z rzędu zdobył mistrzostwo świata, pokonując Michaela Schumachera, musiał czuć się upokorzony. Tym bardziej że w tym sezonie nawet po przejściu do teoretycznie słabszego zespołu nadal świetnie daje sobie radę. Dlaczego zatem wszyscy dają mu do zrozumienia, że teraz nadszedł czas Hamiltona?

Reklama

Nagle, gdy oficjalna uroczystość dobiegła końca, Alonso wrócił z talią kart i zaczął pokazywać garstce wiernych mu hiszpańskich dziennikarzy karciane triki.
"Chcę wygrać wszystkie wyścigi w tym sezonie" - ogłosił chwilę później. "Na razie mam dwa zwycięstwa, ale liczę, że trzecie odniosę na Silverstone. Nie ma dla mnie znaczenia to, że wszyscy tutaj oczekują wygranej Hamiltona. Na pewno nie zrezygnuję z walki" - zapowiada mistrz świata.

Alonso nie ma łatwej sytuacji nie tylko ze względu sytuację wewnątrz zespołu. Również to, co dzieje się wokół teamu McLarena, nie jest przyjemne. Toczy się śledztwo dotyczące wykradzenia dokumentów technicznych z ekipy Ferrari przez jednego z pracowników brytyjskiego zespołu. Włosi zarzucili rywalom szpiegostwo przemysłowe.

Bernie Ecclestone, wiceprezes FIA odpowiedzialny za Formułę 1, nie wyklucza odebrania McLarenowi wszystkich punktów w klasyfikacji konstruktorów, jeśli wina zostanie udowodniona. Przygnębiony tym wszystkim jest szef brytyjskiego teamu Ron Dennis. Próbował żartować, otwierając wino o nazwie Spy Valley (dolina szpiegowska), ale na pewno nie było mu do śmiechu. "Nie wierzę, by w naszym zespole kiedykolwiek wydarzyło się coś niezgodnego z prawem" - mówił. "To są trudne dni, szczególnie dla mnie. Trwa dochodzenie, w którym bierzemy udział, ściśle współpracując z FIA oraz z Ferrari" - dodał.

Reklama

Większe emocje budzi jednak pytanie, kto wygra w niedzielę na torze: McLaren czy Ferrari? Piątkowe treningi pokazały, że kierowcy tych dwóch teamów nadal są najszybsi. Pierwszy trening wygrał Hamilton, drugi – Kimi Raikkonen z Ferrari. Alonso był 4. i 6.

My mogliśmy być zadowoleni z postawy Roberta Kubicy. W porannym treningu kierowca BMW Sauber był szósty, ale długo miał najlepszy czas w trzecim, najbardziej krętym sektorze. Drugą sesję ukończył na 13. miejscu. "Lubię ten tor i chciałbym tu zająć miejsce nie gorsze niż we Francji, gdzie byłem czwarty" - podkreśla Polak.