Lider klasyfikacji kierowców był zawiedziony po wyścigu. "Zauważyłem jakieś resztki odpadające z opony i na zakręcie numer 9 wybuchła. Miałem szczęście, że nie zatrzymałem się na żwirze i zdołałem wrócić do boksów, co oznaczało, że ostatecznie straciłem tylko dwie pozycje" - powiedział Lewis Hamilton.

Reklama

Po wyścigu inżynierowie obejrzeli oponę, ale nie potrafili odpowiedzieć na pytanie, co poszło nie tak. Szef McLarena Ron Dennis uznał, że trzeba wysłać gumę do Japonii, gdzie specjaliści firmy Brigdestone prześwietlą je promieniami rentgenowskimi.

Zobacz, jak Hamilton jechał na "kapciu".