W niedzielę rano Kubica doznał poważnych obrażeń w wyniku wypadku, do którego doszło na pierwszym odcinku specjalnym rajdu samochodowego Ronde di Andora.

Reklama

"Nigdy nie wpisywaliśmy do kontraktów naszych kierowców klauzuli zabraniającej startów w takich rajdach. To nie nasza polityka, nie nasz styl. Tym bardziej nie mogliśmy uczynić tego w przypadku Kubicy, bo wiemy, że rajdy samochodowe to rzecz bardzo ważna dla Roberta. Coś, co jest częścią jego życia, jego pasją. Obie strony - zespół i Robert - miały świadomość ryzyka. To była nasza wspólna decyzja" - powiedział Boullier.

W wydanym oświadczeniu ekipy Lotus Renault podano, że Polak doznał wielomiejscowych złamań prawej ręki i nogi oraz uszkodzenia kości dłoni. Lekarze mają wydać komunikat po zakończeniu trwającej od kilku godzin w szpitalu w Pietra Ligure operacji.

Prowadzona przez Kubicę Skoda Fabia S2000 wypadła z trasy i z dużą prędkością, przełamując barierkę, uderzyła w mur otaczający kościół. Auto zostało poważnie uszkodzone, a by wydostać z niego polskiego kierowcę ratownicy musieli rozcinać karoserię. Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że obrażenia są poważne.

Szef Lotusa Renault nie chce na razie wypowiadać się na temat tego, kto zastąpi Kubicę. Pod uwagę brany jest Bruno Senna, bratanek sławnego Ayrtona oraz Francuz Romain Grosjean.

"Bruno ma większe doświadczenie, ale jest zdecydowanie za wcześnie, by wypowiadać się na ten temat. Takie dywagacje w tej chwili byłyby wręcz niestosowne" - podkreślił Boullier.