"Znam Roberta 5 albo 6 lat. On jest kierowcą wyścigowym. Jest jak dziki kot. Jeśli zamknie się go w klatce, doprowadzimy go do szaleństwa. Dlaczego mielibyśmy o robić? On kocha Formułę 1, gokarty i rajdy" - podkreślił Boullier.

"Zawsze robimy to, co uważamy za najlepsze dla zespołu i samego kierowcy. Zgadza się, że to wielki pech, że Robert jest teraz w szpitalu, ale przed występem w tym rajdzie był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie" - zakończył Francuz.

Reklama