Sytuacja wyglądała bardzo niebezpiecznie. Wzburzony rolnik z kijem w ręku rzucił się na motocyklistę, który trenował na łące. Padły przekleństwa, groźby karalne i doszło do rękoczynów.
Sprawą od razu zajął się PZMot, który trybie natychmiastowym odebrał motocykliście licencję instruktora motocyklowego na dwa lata. Puzio został też ostro skrytykowany przez internautów, którzy nie zostawili na nim suchej nitki.
Mistrz Polski w motocrossie szybko zaczął się bronić. Twierdzi, że nagrany materiał był zaplanowaną "ustawką". Puzio zamieścił w sieci drugi film, na którym tłumaczy, że jeździł po swojej łące, a rolnik odegrał swoją rolę. Słuchajcie, taki z Mirkiem mieliśmy układ, że on pomoże mi w akcji społecznej, a ja mu pomogę przy pracy na roli - przyznał Puzio, tłumacząc, że chciał tylko zwrócić uwagę na brak miejsc do jeżdżenia na motocyklach i incydenty z rozwścieczonymi rolnikami.
Internauci jednak nie dają wiary motocykliście i jego tłumaczeniom. Według nich Puzio po fali hejtu, jaka się wylała na niego chciał naprawić swój wizerunek. Komentujący sugerują, że mistrz Polski w motocrossie zapłacił rolnikowi, by ten potwierdził, że cała sprawa była "ustawioną" akcją społeczną.