Kubica przed startem podkreślał, że na Węgrzech czuje się prawie jak we własnym kraju ze względu na polskich kibiców, których przybyło około 50 tysięcy. Dlatego określił ten wyścig jako domowy. I liczył na sukces po sobotnich kwalifikacjach, w których pojechał bardzo dobrze zajmując czwarte miejsce.

Reklama

Gdy do wyścigu pozostawało jeszcze półtorej godziny, trybuny wybuchły gromkim "Robert Kubica!". Wówczas kierowcy na specjalnej platformie wyjechali na tor, by wolnym tempem przejechać okrążenie pokazowe. Nasz kierowca pozdrawiał kibiców, a ci byli wniebowzięci. Uśmiechał się do nich. Widać było, że jest wyluzowany.

Drugi raz trybuny się ożywiły pół godziny przed startem, gdy bolidy wyjechały na tor. Większość par oczu była zwrócona na Polaka. Tym razem jednak jego twarz skrywała się za kaskiem - pisze "Fakt".

"Fajnie byłoby pokazać się polskim kibicom bez kasku w niedzielę" - odparł po sobotnich kwalifikcjach Robert, gdy spytałem go, czy uda mu się wskoczyć na podium. "W tym upale ważny będzie dobór opon. Wysoka temperatura bardzo wpływa na degradację opon. Ważna też będzie strategia, no i trochę szczęścia. McLareny będą raczej nie do pokonania, chyba, że któremuś z rywali przydarzy się błąd".

10 minut przed startem Kubica był już przy swoim bolidzie. "Robert, Robert, Robert!" niosło się po trybunach. Polscy fani wnieśli nową jakość do kibicowania Formule 1. Do tej pory było ono raczej spokojne. A na Hungaroringu wybuchały okrzyki tam, gdzie akurat przejeżdżał BMW z Polakiem. Niestety, z czasem ucichły.

Typy Kubicy nie sprawdziły się. Kierowcy McLarena, którzy byli najszybsi w kwalifikacjach, zostali na starcie wyprzedzeni przez Felipe Massę ruszającego z trzeciego pola. Swoją pozycję stracił też Robert na rzecz Timo Glocka. Niemiec, a także Massa, startowali z czystszej strony toru, gdzie jest lepsza przyczepność.

Polak jechał piąty do pierwszego tankowania. Po nim spadł jednak na 10. pozycję. "To był cud, że w ogóle dojechałem do mety. Jeszcze nigdy w życiu nie jechałem bolidem, który prowadziłby się tak źle. To było siedemdziesiąt okrążeń męczarni. Cały czas zastanawiałem się co ja tu robię" - mówił po wyścigu Robert, który przez sto minut walczył z samochodem i ogromnym upałem.

Reklama

Upał dawał się we znaki nie tylko kierowcom. Podczas tankowania wybuchało rozgrzane paliwo. Płomienie pojawiły się w bolidach Kazuki Nakajimy, Rubensa Barichello i Sebastiana Bourdaisa. Gdyby nie refleks strażaków, którzy szybko je ugasili, mogłoby dojść do tragedii.

Dramat przeżył za to Massa. Jechał po zwycięstwo, gdy trzy okrążenia przed metą wybuchł mu silnik. Dzięki temu wygrał po raz pierwszy w karierze Kovalainen, a Kubica wywalczył jeden punkt. Lewis Hamilton, który jechał jako drugi, przebił oponę i przez to spadł na piąte miejsce, ale utrzymał prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Kubica nadal jest czwarty i mówi, że nie rezygnuje z walki o mistrzostwo świata.