Kawęcki przyznał, że zbyt mocno zaczął swoją półfinałową próbę, co odbiło się na tym, jak pokonał ostatnią część dystansu.

Trochę osłabłem na końcu, ale może wpływ miało też to, że słabo spałem w nocy. Było ciężko. Może nie to, że myślałem o finale, ale o tym jak rozłożyć siły i zaakcentować te ostatnie metry. Niestety, nie poszło tak jak chciałem, bo chciałem złamać granicę 55 sekund. Ale fajnie, że się poprawiam z wyścigu na wyścig - zaznaczył zawodnik, który w czwartek zanotował czas 1.56,68.

Reklama

To siódmy wynik w półfinale. Decydujący etap rywalizacji odbędzie się w piątek.

30-letni pływak przyznał, że ostatnio dużo myślał również o okresie przygotowawczym. Zapewnił, że włożył całe serce w siedem tygodni intensywnych treningów.

Po raz drugi w karierze wystąpi w olimpijskim finale. W 2012 roku w Londynie zajął czwarte miejsce, a cztery lata później w Rio de Janeiro był 17.

Chciałbym jutro poprawić swój czas. O konkretnym miejscu nie myślę. Liczy się to, że jestem w finale, że wróciłem. Czekałem na to dziewięć lat - zaznaczył.