Ze względu na zbyt dużą warstwę śniegu i zagrożenie lawinowe organizatorzy już wcześniej zdecydowali się skrócić o osiem kilometrów trasę pierwszego alpejskiego etapu z Borgofranco d'Ivrea do szwajcarskiej stacji narciarskiej Crans-Montana i zrezygnować ze wspinaczki na położoną na granicy Włoch i Szwajcarii Wielką Przełęcz Świętego Bernarda (2469 m n.p.m.), która miała być najwyższym punktem na trasie tegorocznego Giro. Ten fragment zawodnicy mieli pokonać tunelem.

Reklama

W piątek z powodu aury - dodatkowego deszczu i niskich temperatur - zdecydowano, że rywalizacja rozpocznie się dopiero za tym tunelem, gdzie kolarze zostaną dowiezieni autokarami. Trasa etapu zamiast 199 km będzie liczyć tylko 74 i zostanie ograniczona do dwóch finałowych podjazdów.

Przesunięto start

Dyrektor Giro Mauro Vegni ogłosił jednocześnie, że start przesunięto z godz. 11 na 14.30.

To kolejny zwrot akcji w tegorocznym Giro, które od początku musi się zmagać z kapryśną pogodą i licznymi przypadkami chorób wśród kolarzy, m.in. COVID-19.

W piątek z powodów zdrowotnych wycofał się już 41. kolarz - mistrz świata z 2019 roku Duńczyk Mads Pedersen.

Po 12 etapach Giro d'Italia w klasyfikacji generalnej prowadzi Brytyjczyk Geraint Thomas (Ineos Grenadiers), który o dwie sekundy wyprzedza Słoweńca Primoza Roglica (Jumbo-Visma).