W sierpniu reprezentację czekają mecze kwalifikacji do mistrzostw Europy 2011 z Gruzją, Portugalią, Bułgarią i Belgią. Nowy selekcjoner, 45-letni Białorusin z polskim paszportem Igor Griszczuk, a także prezes Polskiego Związku Koszykówki Roman Ludwiczuk zapewniają, że Gortat obiecał udział w przygotowaniach do tych spotkań, ale...– Nie mogę jeszcze tego potwierdzić. Z mojej strony jest chęć uczestnictwa w mistrzostwach i pokazania się w kadrze także w kwalifikacjach, jednak wszystko zależy od tego, kiedy zakończymy sezon z Orlando Magic, czy zostanę wytransferowany i jak będą wyglądały moje plany na lipiec. Mam pewne zobowiązania wobec sponsorów w Polsce i muszę je wypełnić – mówi DGP Gortat.
Powolny PZKosz
Chodzi przede wszystkim o działalność należącej do koszykarza fundacji MG13 i jego prywatne kontrakty sponsorskie. W umowach ze sponsorami Gortat zobowiązał się do uczestnictwa w wielu imprezach, m.in. w campach dla młodych adeptów koszykówki. Jeśli Orlando podobnie jak rok temu zakwalifikowałoby się do finału NBA, to dla Polaka sezon zakończyłby się dopiero w połowie czerwca. – Dlatego już pół roku temu niektóre terminy zostały wyznaczone na początek lipca – zdradza Michał Micielski, menedżer koszykarza.Dodatkowo sytuację skomplikował fakt, że PZKosz nie był w stanie wyznaczyć nowego trenera prawie przez pół roku. Poprzedniemu selekcjonerowi, Izraelczykowi Muli Katzurinowi, podziękowano za pracę zaraz po wrześniowych mistrzostwach Europy, a Griszczuk otrzymał nominację dopiero 10 marca. Dlatego niewiele pomogła nawet osobista wizyta prezesa Ludwiczaka w Orlando.– Spotkaliśmy się kilka razy i były to rozmowy bardzo produktywne. Doszliśmy do porozumienia co do dat, w których miałbym się pojawić na kadrze. Ale sprawa jest jeszcze otwarta – mówi Gortat, który na razie nie ocenia nowego trenera. – Nie znam go. Jeśli prezes Ludwiczuk uważa, że jest odpowiednią osobą, to ja nie mam z tym żadnego problemu. Zobaczymy, jak wypadniemy w wakacje.
Trener daje mu pograć
Ostateczna decyzja co do gry Gortata w kwalifikacjach do EuroBasketu zapadnie dopiero po zakończeniu sezonu, bo wtedy wyjaśni się jego przyszłość. W przypadku zmiany klubu jedyny Polak grający w NBA musiałby uzyskać zgodę nowego pracodawcy.Ostatnio nasz koszykarz gra w większym wymiarze czasowym, zdobywa więcej punktów i notuje więcej zbiórek. W niedawnym meczu z Miami Heat był skuteczniejszy niż sam Dwight Howard. Na 14 spotkań przed zakończeniem sezonu zasadniczego Magic są trzecim zespołem ligi, a kilka dni temu pokonali Los Angeles Lakers, któremu ulegli w ubiegłorocznym finale NBA, a także w pierwszym w tym sezonie meczu pomiędzy tymi drużynami.– Jestem w bardzo dobrej formie zarówno fizycznej, jak i mentalnej. Odpocząłem przez kilka tygodni, podczas których występowałem po 3 – 4 minuty w meczu, dlatego teraz znowu jestem głodny koszykówki. Trener zdecydowanie daje mi pograć. Mimo że mógł w pewnych momentach wpuszczać Dwighta z powrotem na parkiet, to przytrzymywał go trochę dłużej na ławce, żeby dać szansę mi. Cieszę się, że w meczu z Lakersami mogłem zatrzymałem Paua Gasola, bo z Hiszpanami przegraliśmy nasz ostatni mecz w EuroBaskecie, a Gasol zdobył wtedy 20 punktów – opowiada Gortat.
Kasa musi się zgadzać
Mimo to Polak wcale nie może być pewny, że pozostanie w Orlando na kolejny sezon. Amerykańskie gazety z dnia na dzień podają coraz to nowe warianty wymiany zawodników pomiędzy klubami, które miałyby nastąpić latem. Ostatnio najczęściej pisano o New Orleans Hornets.– Te spekulacje zmieniają się z tygodnia na tydzień. Marcin jest bardzo ważny dla klubu, w lidze uchodzi za najlepszego drugiego centra, ale jak na rezerwowego zarabia bardzo dużo (w tym sezonie 5,854 mln dol. – przyp. red.). A szefowie Orlando chcieliby pozyskać dobrego zawodnika na inną pozycję, mówi się o takich graczach, jak Dwyane Wade i Gilbert Arenas. Wszystko jest możliwe, tutaj czasem nawet trzy kluby wymieniają się zawodnikami. Zgadzać muszą się tylko wartości zapisane w kontraktach. Jedno jest pewne, cokolwiek postanowią szefowie klubu, to my dowiemy się o tym jako ostatni – nie ma złudzeń Micielski.– Na razie myślę tylko o play-offach. A co się stanie po sezonie, tego jeszcze nie wiadomo. Kto wie, czy nie zostanę w Orlando i będę reprezentował ten klub przez kolejne lata – dodaje Gortat.Ostatnio Polak wraz ze swoimi kolegami z drużyny doznał pierwszej porażki po serii ośmiu zwycięstw. Pogromcami Magików – i to na ich terenie – okazali się gracze Charlotte Bobcats, klubu należącego do słynnego Michaela Jordana, którego podobiznę Gortat wytatuował sobie na łydce. – Szefowie Orlando nie będą o to zazdrośni. Tatuażu Otisa Smitha na pewno sobie nie zrobię, ale myślę, że on to zrozumie – śmieje się Gortat