Koszykarze zapewniają, że nie mają nic wspólnego z całą sprawą. Twierdzą że są niewinni. "Nie widziałem, żeby moi koledzy kogokolwiek uderzyli, a już na pewno nie grozili, że kogoś zabiją" - powiedział McLeod. Innego zdania jest poszkodowany menedżer klubu, który ma złamaną szczękę i uraz głowy.
"Tinsley podszedł do mnie i powiedział, że mnie zabije" - opowiada. Ale koszykarz idzie w zaparte. "Poszliśmy na powitanie zwycięzców finału Superbowl w NFL. Nie mam wspólnego z żadnym pobiciem. I jest mi jedynie przykro, że łączy się mnie z tą aferą" - broni się zawodnik.
Policja rozpoczęła śledztwo. "Wiemy o wszystkim co się stało w Eight Second Saloon. Postępowanie jest w toku i na razie nikomu nie postawiono zarzutów" - powiedział jeden z funkcjonariuszy.
Porażkę trzeba oblać - pomyśleli koszykarze Indiana Pacers po wygranym meczu z Golden State Warriors. Jamaal Tinsley, Marquis Daniels i Keith McLeod wypili w pubie kilka piwek i poszli do klubu nocnego. Później przestali nad sobą panować. Pobili menedżera lokalu i grozili mu śmiercią.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama