Koszykarze zapewniają, że nie mają nic wspólnego z całą sprawą. Twierdzą że są niewinni. "Nie widziałem, żeby moi koledzy kogokolwiek uderzyli, a już na pewno nie grozili, że kogoś zabiją" - powiedział McLeod. Innego zdania jest poszkodowany menedżer klubu, który ma złamaną szczękę i uraz głowy.

"Tinsley podszedł do mnie i powiedział, że mnie zabije" - opowiada. Ale koszykarz idzie w zaparte. "Poszliśmy na powitanie zwycięzców finału Superbowl w NFL. Nie mam wspólnego z żadnym pobiciem. I jest mi jedynie przykro, że łączy się mnie z tą aferą" - broni się zawodnik.

Policja rozpoczęła śledztwo. "Wiemy o wszystkim co się stało w Eight Second Saloon. Postępowanie jest w toku i na razie nikomu nie postawiono zarzutów" - powiedział jeden z funkcjonariuszy.