Polki w pierwszej fazie turnieju, którego będą gospodarzem, zagrają w Katowicach. Na inaugurację zmierzą się z ekipą Czarnogóry.

"Nie jestem zdenerwowana, strach mnie nie paraliżuje. Nie czuję też presji, a raczej podekscytowanie, że mistrzostwa są w Polsce. Wierzę, że cała nasza drużyna nie myśli wyłącznie o wyjściu z grupy, bo to tylko cel podstawowy. Najważniejsze, by znaleźć się w czołowej piątce turnieju, gdyż to stwarza możliwość walki o igrzyska w Londynie. Piąte miejsce jest w naszym zasięgu" - powiedziała PAP środkowa reprezentacji i Wisły Can-Pack Kraków.

Reklama

Rywalem Polski w grupie C, oprócz Czarnogóry, będą zespoły Hiszpanii, której trenerem jest Jose Ignacio Hernandez pracujący na co dzień z Kobryn w krakowskim klubie, oraz Węgier bądź Niemiec, które w środę wieczorem rozegrają decydujący mecz dodatkowych kwalifikacji.

"Hiszpania jest dla mnie faworytem zarówno naszej grupy, jak i całych mistrzostw. Po tym, jak do zespołu dołączyła Amerykanka Sancho Little to wyrównana, dobrze zbilansowana drużyna grająca szybką, dynamiczną koszykówkę. Ma w składzie gwiazdy, które wiedzą jak walczyć o najwyższe cele, a to bardzo ważne. Mimo to, nie obawiam się konfrontacji z zespołem trenera Hernandeza. Mamy takie samo nastawienie przed tym spotkaniem, jak przed innymi meczami: walka o zwycięstwo" - dodała 136-krotna reprezentantka Polski.

Reklama

"Pozostali faworyci? Rosjanki, Czeszki i Francuzki" - oceniła.

Jej zdaniem, kluczowym meczem może być pierwsze spotkanie z Czarnogórą. "Może zdecydować nawet o naszym awansie do drugiej fazy. Pierwsze spotkanie jest zresztą zawsze bardzo ważne. Czarnogóry na pewno nie można lekceważyć, mimo że w ME wystąpi pierwszy raz. To trudny rywal. W tym zespole są przecież doskonale znane mi z Wisły rozgrywająca Jelena Skerovic i Amerykanka Anna de Forge. Tej parze będziemy musiały poświęcić szczególną uwagę. A jest przecież jeszcze Jelena Dubljevic, która znakomicie radziła sobie w hiszpańskim Rivas Ecopolis w rozgrywkach Euroligi, no i środkowa Milka Bjelica, która od nowego sezonu będzie moją koleżanką w Krakowie. Trzeba pamiętać, że jest jeszcze druga naturalizowana Amerykanka Eshaya Murphy" - wyjaśniła.

Kobryn wierzy, że największym atutem polskiej drużyny będzie nie katowicki "Spodek", a kibice i ich gorący doping.

"W Spodku nigdy nie grałam, więc trudno mówić, że ściany będą nam pomagać. Byłam tu raz na koncercie i podczas EuroBasketu koszykarzy w 2009 roku jako kibic. Mam nadzieję, że obiekt będzie dla nas szczęśliwy tak, jak dla dziewczyn w mistrzostwach Europy w 1999 roku, kiedy zdobyły złoty medal ME. Ja wierzę, że naszym największym sprzymierzeńcem będą kibice, a ich doping pomoże nam w walce o igrzyska. Zapraszamy wszystkich fanów koszykówki na nasze mecze" - dodała.