Tydzień temu, po dwóch kolejnych porażkach Heat przegrywali z Pacers 1-2. We znaki dawał im się brak kontuzjowanego Chrisa Bosha, a sfrustrowany Dwyane Wade kłócił się z trenerem Erikiem Spoelstrą.
W dwóch kolejnych meczach zespół z Florydy zagrał jednak znacznie lepiej. LeBron James i Wade zdobyli w nich łącznie 128 punktów zapewniając swojej ekipie zwycięstwa. Nie inaczej było w czwartek.
W końcu zrozumieliśmy z LeBronem, że kiedy Chris nie może grać, musimy dać z siebie jeszcze więcej. Byliśmy liderami drużyny, ale bez świetnej gry reszty zespołu awans nie byłby możliwy - powiedział Wade, który był najlepszym zawodnikiem na parkiecie. Na swoim koncie zapisał 41 pkt i dziesięć zbiórek. James dołożył 28 pkt.
Są świetni. Jeśli zaczniesz popełniać błędy, oni błyskawicznie je wykorzystają. Naciskali nas w każdym miejscu na parkiecie i osiągnęli efekt. Mieliśmy zdecydowanie za dużo strat (22 - PAP) - przyznał najskuteczniejszy w ekipie Pacers, zdobywca 24 pkt David West.
O zwycięstwie Heat zadecydowała końcówka trzeciej kwarty. W ciągu zaledwie 76 sekund goście zdobyli osiem punktów, nie tracąc żadnego. Wypracowanej przewagi już nie oddali.
Kolejnego rywala Heat poznają w sobotę. Wtedy w Bostonie odbędzie się siódme, decydujące spotkanie pomiędzy koszykarzami Celtics i Philadelphia 76'ers.