To był nasz lider. Nie chodzi tylko o postawę w ataku. Kevin robił na parkiecie wszystko, co potrzeba. Był naszym najlepszym obrońcą, także przywódcą, bez którego nie byłoby tak dobrej komunikacji w drużynie. Wystarczyło mi wyjść na parkiet i robić swoje - mówił o koledze rozgrywający Celtics Rajon Rondo, najlepszy w drużynie w poprzednim, przegranym po dogrywce 111:115, meczu w Miami.
Piątkowe spotkanie również było udane dla najlepiej podającego koszykarza NBA, który także zaliczył tzw. double-double - Rondo uzyskał 21 pkt, 10 asyst i sześć zbiórek.
W hali Boston Garden wyrównana była tylko pierwsza kwarta spotkania. Po dwóch gospodarze prowadzili już 55:42, a na początku czwartej różnica wzrosła do 24 punktów (87:63). Heat rzucili się do odrabiania strat, na dwie minuty przed końcem było już tylko 97:89, ale rywale nie pozwolili odebrać sobie zywcięstwa.
Wśród czołowych strzelców Celtics byli także dwaj pozostali gwiazdorzy - Paul Pierce - 23 i Ray Allen - 10, wyróżnił się także rezerwowy Marquis Daniels - 9 pkt, 5 zbiórek.
Gościom nie pomogła dobra gra LeBrona Jamesa (34 pkt, 8 zbiórek, 5 asyst), w sytuacji gdy cały zespół rzuty wolne wykonywał z zaledwie 50-procentową skutecznością (10/20), a walkę o zbiórki przegrał 32:44.
Boston to drużyna mistrzów, której nigdy nie brakowało dumy i waleczności. Wiedzieliśmy, że rywalizacja z nimi nie będzie spacerkiem - ocenił James.
W jego zespole powyżej dziesięciu punktów zdobyli jeszcze Dwyane Wade - 18, Mario Chalmers - 14 i Mark Miller - 11.
Czwarty mecz tej pary odbędzie w niedzielę, także w Bostonie.