„Czarodzieje” przerwali najdłuższą w obecnych rozgrywkach serię pięciu kolejnych porażkach i pokazali, że nadal walczą o awans do play off. Z bilansem 31-35 zajmują 10. miejsce w Konferencji Wschodniej. Pistons (34-33) spadli na dziewiąte, a na ósme, ostatnie dające prawo gry w play off, awansowała ekipa Chicago Bulls (33-32), po wyjazdowej wygranej z Toronto Raptors 109:107.

Reklama

Koszykarze z Waszyngtonu potrafią grać z „Tłokami” z Detroit. W poniedziałek pokonali ich czwarty raz z rzędu (w tym sezonie 98:86 na wyjeździe 19 lutego i 97:95 u siebie 21 listopada), dominując od początku do końca spotkania. W sytuacji, gdy po serii porażek ich szanse na przedłużenie sezonu mocno zmalały, rozegrali jedno z najlepszych spotkań w sezonie, tak w ataku, jak i obronie.

Polski środkowy, po bardzo słabym występie w sobotnim meczu w Denver, gdzie uzyskał tylko dwa punkty, dwie zbiórki i grał zaledwie osiem minut, był jednym z głównych aktorów widowiska w hali Verizon Center. Tym razem nie miał problemów z faulami. Przebywał na parkiecie 25 minut i był drugim strzelcem zespołu. Trafił osiem z 13 rzutów za dwa punkty, miał pięć zbiórek w obronie i jedną w ataku, dwie asysty, przechwyt oraz cztery faule.

Aż siedmiu zawodników zespołowo i dokładnie grających gospodarzy zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową. Najwięcej uzyskał wchodzący z ławki brazylijski środkowy Nene – 20, co jest jego rekordem sezonu. John Wall dodał 15 pkt i 12 asyst, a rezerwowy Ramon Sessions i Markieff Morris – po 14. Po spowodowanej kontuzją miednicy absencji w trzech meczach wrócił do drużyny Bradley Beal - 12.

Reklama

Najwięcej punktów dla gości zdobyli Kentavious Caldwell-Pope – 18, Darrun Hilliard – 10 i brat-bliźniak skrzydłowego Wizards, Marcus Morris – 9.

Koszykarze z Waszyngtonu rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia. Po kolejnej skutecznej akcji aktywnego od początku Gortata prowadzili w pierwszej kwarcie 30:7, by wygrać tę odsłonę 34:17.

W następnych kwartach m.in. akcje łodzianina wyznaczały kolejne rekordowe różnice w tym spotkaniu (48:26 w połowie drugiej, 72:45 w trzeciej). Całą czwartą kwartę, którą Wizards rozpoczynali przy prowadzeniu 93:63, polski jedynak w NBA przesiedział na ławce, odpoczywając przed kolejnymi spotkaniami.

Reklama

Gospodarze ustanowili w tym spotkaniu kilka klubowych rekordów sezonu - trafiali z 57-procentową skutecznością z gry (Pistons - 40 proc.), mieli 34 asysty (17), do przerwy prowadzili 60:39, co oznacza najniższą zdobycz rywali w pierwszych 24 minutach.

W kolejnym niezwykle ważnym meczu koszykarze z Waszyngtonu spotkają się w środę, także na własnym parkiecie, z Chicago Bulls.